Polski pomocnik do "Koniczynek" przyszedł rok temu, kiedy jego Osnabrueck spadło do 3. ligi.
- Chciałem trafić do klubu, który będzie walczył o awans do pierwszej Bundesligi - opowiada Tyrała. - Ale nie sądziłem, że uda się już w pierwszym sezonie. W Fuerth powstaje naprawdę niezła drużyna, która po raz pierwszy zagra w Bundeslidze. Co ciekawe, kiedyś występował tu... selekcjoner Franciszek Smuda.
Tyrała cieszy się z awansu, w który jednak miał minimalny wkład. Już w 6. kolejce zerwał więzadła w kolanie.
- Przez kontuzję straciłem pół roku. To był trudny okres, ale nie straciłem wiary, że wrócę do piłki - podkreśla. - Limit pecha już wyczerpałem. Przede mną jeszcze minimum dziesięć lat grania na dobrym poziomie. Na razie jestem podekscytowany, że znów zagram w Bundeslidze - twierdzi uradowany pomocnik "Koniczynek", który w najwyższej niemieckiej lidze debiutował dwa lata temu w barwach... Borussii Dortmund. - W Dortmundzie grałem przez pięć lat, w 2010 mogłem tam zostać, klub zaproponował mi dwuletnią umowę. Ale spotkałem się z trenerem Kloppem i powiedziałem, że muszę odejść, żeby grać. Choćby do drugiej ligi. Zrobiłem krok do tyłu, aby teraz wrócić mocniejszy - ocenia.
Tyrała wierzy, że dzięki występom w Bundeslidze wróci do reprezentacji Polski. Zagrał w niej dotąd tylko raz, za kadencji Beenhakkera - z Serbią w 2008 roku.
- Ostatnio nie dawałem selekcjonerowi podstaw do tego, żeby mnie powołał. Ale wierzę, że jeszcze zagram dla Polski. Koszulka z debiutu to moja najcenniejsza pamiątka, wisi w domu na ścianie - zdradza piłkarz, który niebawem zostanie ojcem.