Maciej Rybus, powołania

i

Autor: Andrzej Lange/Super Express Maciej Rybus, urodzony: 19.08.1989, klub: Lokomotiw Moskwa, waga/wzrost: 75/173, występy w kadrze/gole: 49/2

Mama Macieja Rybusa: Pierwsza drużyna syna składała się z 11 pluszaków

2018-06-09 7:49

- Nie spodziewałam się, że syn zajdzie tak daleko, że będzie grał za granicą, że trafi do kadry. Chciałabym, aby na mundialu w Rosji wypadł dobrze, a Polska z nim w składzie odniosła sukces - mówi nam Beata Kalicka, mama Macieja Rybusa (29 l.), reprezentanta Polski powołanego na MŚ 2018.

To będzie szczególny mundial dla pomocnika Lokomotiwu Moskwa. Rybus ligę rosyjską zna doskonale, bo wcześniej występował w Tereku Groznym. Poza tym to właśnie w tym kraju poznał żonę Lanę, którą poślubił przed trzema miesiącami. - Doszłam do wniosku, że Rosja jest dla niego stworzona, że mu służy – ocenia mama naszego kadrowicza. - Odżył tam, odbudował się. Wydoroślał, spoważniał i znalazł żonę, z czego się bardzo cieszę. Najważniejsze, aby był szczęśliwy. Syn jest podbudowany tym, że w ostatnim sezonie zdobył mistrzostwo Rosji. To dodało mu skrzydeł.

Z powodu kontuzji barku Rybusa zabrakło na EURO 2016. - Starałam się nie nakręcać, ale w duchu życzyłam, żeby nic mu się nie stało, aby pojechał do Rosji. Bo wiem, jak wiele to dla niego znaczy. Kiedyś zadałam mu pytanie: wolałbyś zagrać na EURO czy na mistrzostwach świata? Uśmiechnął się i odparł po chwili: mamo, wiadomo, że na tym drugim turnieju. Może dlatego, że wcześniej poznał smak EURO 2012.

Syn jest podbudowany tym, że w ostatnim sezonie zdobył mistrzostwo Rosji. To dodało mu skrzydeł.

Rybus na futbol był skazany. Tata był piłkarzem Pelikana Łowicz, gdzie grał na pozycji pomocnika. - Syn z piłką się nie rozstawał - wspomina pani Kalicka. - Kiedyś zbił w szkole szybę na korytarzu. Była reprymenda od dyrektorki, a mama musiała zapłacić za szkodę. W domu też za piłką ganiał. Rozbijał żyrandole, a ślady po jego uderzeniach zostawały na ścianie.

W młodości młody piłkarz miał słabość do jedzenia i programów kulinarnych. - Lubił oglądać program „Pascal po prostu gotuj” - zdradza mama. - Tyle że później nie próbował sam coś przyrządzić, ale jak zainteresował go jakiś przepis lub potrawa to chciał, żeby mama mu ją ugotowała. Najbardziej lubił kluski kładzione. Kochał jeść.

Nasz kadrowicz miał jeszcze jedną słabość: był wielkim śpiochem. I nic się pod tym względem nie zmieniło. - Teraz jak ma dzień wolny to wiem, że nie ma sensu dzwonić do niego przed 16, bo i tak nie odbierze – twierdzi pani Kalicka. - W przedszkolu lubił leżakowanie. Zabierał poduszkę i drzemał sobie. Gdy go odbierałam po pracy to musiałam czekać cierpliwie aż panie wybudzą mojego małego śpiocha. W domu zasypiał z pluszowymi misiami. Wszystkie musiały leżeć na łóżku obok niego. Jak brakowało choć jednego to rozpoczynały się wielkie poszukiwania. Inaczej Maciek nie zasnął. 11 pluszaków to była pierwsza drużyna syna.

Rybus piłkarskie szlify zdobywał w MSP Szamotuły, gdzie trenował pod okiem trenerów Andrzej Dawidziuka i Bernarda Szmyta. To właśnie tam nasz kadrowicz dostał naganę. - Z kolegami coś przeskrobali, ale nigdy nie dowiedziałam się co się wydarzyło - podkreśla. - Trener Dawidziuk przyznał później, że Maciek zachował się z klasą, bo jako pierwszy przeprosił. Generalnie nie psocił. Był grzecznym dzieckiem, lubianym na osiedlu. Taka przylepa z niego była. Nie szukał kłopotów, nie był konfliktowy. Ze wszystkimi starał się dobrze żyć. Jak robiło się gorąco to oddalał się z miejsca zdarzenia - kończy mama kadrowicza, który został uhonorowany tytułem honorowego obywatela Łowicza.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze