„Super Express”: - Dumny z piątkowego meczu naszych z Niemcami?
Piotr Świerczewski: - Dumny z wyniku.
- A z gry?
- No cóż… Myślę, że Fernando Santos powinien zastanowić się, jak poprawić grę reprezentacji. No bo skoro Czesława Michniewicza, mimo wygranych meczów i wyjścia z grupy, rozliczaliśmy za to, jak grali nasi zawodnicy, to co teraz zrobić z Santosem? Jak go rozliczać?
- No to jakie ma pan wnioski po piątku?
- Cieszę się ze zwycięstwa, bo z Niemcami zawsze przyjemnie jest wygrać. Ale niedostatków wciąż nam w grze nie brakuje.
- Za to brakuje - przynajmniej tak się zdawało w piątek - lidera środka pola z prawdziwego zdarzenia…
- Ja od paru lat wierzyłem – i wciąż wierzę – w Jakuba Modera w tej roli. Ale bardzo mnie niepokoją te jego kontuzje i trwająca coraz dłużej rehabilitacja. Inni? Rozglądam się i nie widzę. Dlatego przypomnę, że Grzesiek Krychowiak nieźle się zazwyczaj - jak miał dobry mecz - w II linii prezentował. Nie był widowiskowy, wolny był ostatnimi czasy, ale jednak… zwykle był tam, gdzie trzeba.
- W strzelaniu bramek napastników musiał wyręczyć obrońca…
- A tego bym się akurat nie czepiał. Po to obrońcy – zazwyczaj dobrze grający głową – wchodzą na stałe fragmenty gry, by czymś przeciwnika zaskoczyć. Fajnie, że tym razem gola strzelił młody chłopak, dopiero u progu reprezentacyjnej przygody. To powinno go „zbudować”.
- W 1997 Biało-Czerwoni – z Piotrem Świerczewskim w składzie – lekko, łatwo i przyjemnie wygrali na wyjeździe z Mołdawią 3:0. Dziś ten dystans między obiema reprezentacjami jest podobny?
- Od tego czasu futbol posunął się do przodu w sposób niewyobrażalny. Monitoring piłkarzy i ich organizmów, analiza meczu: zarówno przeciwnika, jak i własnej drużyny. Komputery, drony… Dziś wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. Mołdawian nie zaskoczy fakt, że Robert Lewandowski jest u nas najlepszy. Ale nie będą mieć argumentów, by go zatrzymać, bo wciąż – jak wtedy – nie mają drużyny zdolnej nas zatrzymać.
- Taka gra, jak w piątek na Narodowym, starczy nam to we wtorek do zwycięstwa w Kiszynowie?
- Eee, w zupełności wystarczy. Nie boję się o wynik z Mołdawią. Powinniśmy wygrać, może nawet 3:0, jak wtedy. I może nawet „Lewy” – jak Andrzej Juskowiak – też strzeli trzy gole. Oby! Bo w tych eliminacjach nie możemy sobie pozwolić na straty punktów z takimi rywalami, jak Mołdawia.