Odejście Grzegorza Laty celebrowano w całej Polsce. Poza domem Rudolfa Bugdoła, ze świecą było szukać kogokolwiek, kto uznałby, że można jeszcze bardziej popsuć rodzimy futbol. Gdyby dowolna instytucja prawna panowała nad PZPN - em, a chociaż kilka prasowych oskarżeń trafiło na podatny grunt, w pierdlu wylądowałaby połowa zarządu. To i tak optymistyczny scenariusz. Na Kremlu nikt by się nie przejmował, tylko przerzucił obowiązki na urząd meldunkowy w Jakucku.
>>>Mecz o wszystko? A potem o honor. Zobacz z kim przegrywaliśmy w starciach o być albo nie być!
To było rok temu. Akurat remisowaliśmy z Anglią. Wystarczyło 12 miesięcy i polski futbol ostatecznie zamienił się w objazdowy burdel. Prezes najmniej psuje, jak tweetuje, jak zabiera się za reformy, to tak, jak polski robotnik za remont drogi. Przykład? Boniek oznajmia: młodzi piłkarze muszą więcej grać na jak najwyższym poziomie, inaczej przestaną się rozwijać. Recepta? Zabrać miejsce obcokrajowcom w lidze. I przy okazji drastycznie obniżyć liczbę zespołów w III klasie rozgrywkowej, co by część małolatów nauczyła się fruwać w starciach z drwalami z IV. Logika? W skarpetach, ale co tam prezes, jak drużynę do starć o wszystko z Ukrainą i Anglią szykuje strateg Bonaparte. Fornalik. Selekcjoner Fornalik.
Kryteria powołań do kadry narodowej to bodaj najgłębiej skrywana tajemnica Rzeczpospolitej. Wielopiętrowa łamigłówka. Na pierwszy rzut oka - zamyka oczy i zakreśla losowe nazwiska, ale to przecież niemożliwe. Trzeba szukać dalej. W defensywie nie tyle selekcja, co uliczna łapanka. Gra ten, o kim akurat napiszą w gazecie. Taki Salamon. Milan, trybuny - pewny plac w kadrze, Sampdoria, ławka - żegnam, mam lepszych. Albo Boenisch. W Leverkusen gra częściej niż Wawrzyniak w Legii, ale pierwszy nagle z reprezentacji wyleciał, a drugi przyjechał i jak nie połamie nóg, to ma pewne miejsce w 'jedenastce'. Jak złamie, to na lewej stronie zostawiamy wakat i liczymy, że rywale nie zauważą.
>>>Mierzejewski: czas na przełamanie!
Kompletnie gubimy się dopiero w pomocy. Podobnie zresztą jak Fornalik. Mariusz Lewandowski? Znaleźlibyśmy wiele wytłumaczeń. Czwarty do brydża, nowy zegarek, obserwacje reprezentacji Ukrainy... Ale żeby grać, bo na to się zanosi? Po czterech latach? Już był za stary, za słaby, a tu nagle ostatnia deska ratunku? Renesans formy? Powiedzielibyśmy, że 'taktyczny' Waldek przypomniał sobie po roku o istnieniu piłkarza, ale nie róbmy jaj z pogrzebu. Musiał wiedzieć. Przykład 'Cycusia' to symboliczne podsumowanie procesu odmładzania polskiej kadry zapoczątkowanego w 2009 przez Franciszka Smudę. Łatwo je podsumować. Wystarczą dwa słowa. Po co?
Od obniżania średniej wieku w futbolu jesteśmy wręcz uzależnieni. U nas piłkarz 25-letni jest młody i zdolny, a 29-letni to już emeryt, dla którego trzeba szukać zastępstwa. Od dobrych 15 lat zbieramy doświadczenia i wyciągamy wnioski, ale trudno powiedzieć po co, skoro reprezentanci w debiucie otrzymują status meteora. Kilkaset minut z 'Orzełkiem' na piersi i wymieniamy, bo facet już nie rokuje. Kadra szczyci się niską średnią wieku, selekcjoner narzeka na brak zgrania, a dziennikarze marudzą, że wciąż brakuje boiskowego cwaniactwa. Napisalibyśmy po prostu, że nie grają aktualnie najlepsi, ale wśród nich byłby Obraniak, więc się nie wtrącamy. Nie mówi po polsku, nie śpiewa hymnu, więc się nie nadaje.
>>>Mariusz Lewandowski w pierwszej jedenastce na Ukrainę?
Takie 'przywary' eliminowały z życia publicznego w III Rzeszy, a nie w nowoczesnej Europie, ale jak widać, niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Fornalik walczy o życie i dobrze płatną robotę. Jak przegra z Ukrainą, do Polski wraca na własny koszt. Jak wygra na froncie wschodnim, we wtorek kontratakuje na zachodnim. I znów musi triumfować. Bez gwarancji, że zagwarantuje to spełnienie ostatecznego celu. Przesrane życie. Ale za 5 tys. dziennie, więc kto by nie chciał?