Gdy Robert Lewandowski opuścił murawę w starciu z Andorą w drugiej połowie, polskim kibicom od razu zrobiło się nieprzyjemnie. A to za sprawą faktu, że najlepszgo piłkarza reprezentacji momentalnie podeszli fizjoterapeuci i przyłożyli do jego kolana lód. Stało się jasne, że zawodnik ma jakiś problem. W poniedziałek poinformowano natomiast, że wykluczony jest występ snajpera w pojedynku z reprezentacją Anglii na Wembley. Ale na tym miało się skończyć - gracz liczył, że nie opuści pojedynków Bayernu.
Robert Lewandowski na badaniach - ZDJĘCIA
Diagnoza postawiona mu jednak we wtorek w Monchium okazała się bezlitosna. Z powodu naciągnięcia więzadła konieczna jest miesięczna przerwa od gry. "Lewemu" przejdą koło nosa ćwierćfinałowe boje w Lidze Mistrzów z Paris Saint-Germain, a na strzelenie sześciu goli w Bundeslidze i pobicie rekordu Gerda Muellera pozostaną mu raptem trzy pojedynki. Czy ta misja się uda? Z cała pewnością Polak jest zdolny do osiągnięcia sukcesu nawet tak w krótkim czasie, ale jednak wszystko owiała spora aura niepewności.
Tymczasem dziennikarz "Bilda", Christian Falk, doskonale zorientowany w tematyce Bayernu, poinformował, jak Lewandowski przyjął diagnozę. - W klubie chcieli upewnić się na wszystkie sposoby, stąd diagnozę wystawiono później, a planowano mieć ją do południa. Robert był zaskoczony. Myślał, że ma 50 procent szans na występ w sobotnim meczu z Lipskiem. Po usłyszeniu diagnozy przygasł - poinformował żurnalista jasno dając do zrozumienia, że "Lewy" musi zmierzyć się z trudnym momentem także pod względem mentalnym.