Włodzimierz Lubański

i

Autor: Reprodukcja Mariusz Grzelak/Super Express, Przemysław Ofiara/Super Express

Włodzimierz Lubański: Ból był nie do wytrzymania. Wiłem się. Dźwięk, jakby łamało się drzewo

2022-06-11 5:56

Włodzimierz Lubański (75 l.) jest bezsprzecznie legendą polskiej piłki, ale pech sprawił, że nie mógł stać się prawdziwą ikoną. „Super Express” odwiedził byłego reprezentanta Polski w belgijskim Lokeren. Lubański szczerze opowiedział o dramatycznej kontuzji, ofercie z Realu Madryt i nasilających się problemach ze zdrowiem. Zobaczcie również wywiad w wersji wideo!

Włodzimierz Lubański o życiu w Lokeren

Lokeren. Niewielka, 40-tysięczna miejscowość w Belgii. Pomimo dość gęsto padającego deszczu w naszą stronę żwawym krokiem zmierza Włodzimierz Lubański. Zasiadamy w restauracji, pan Włodzimierz wdaje się w pogawędkę z kelnerem. Wszyscy go tu znają i szanują.

- Jesteśmy tu z rodziną szczęśliwi – zaczyna Lubański. - Kontuzja, której doznałem w reprezentacji Polski spowodowała, że zacząłem szukać dla siebie nowego wyzwania. Chciałem pograć jeszcze trochę w piłkę, dostałem kilka ofert. Jedną z nich była ta ze Sportingu Lokeren. Był to wówczas bardzo przeciętny zespół, ale potem przez kilka lat udało nam się stworzyć bardzo solidną drużynę. Prawie w każdym roku graliśmy w europejskich pucharach, udało nam się nawet pokonać Barcelonę i to był taki rodzynek na torcie. Przez parę sezonu grał tu ze mną Grzegorz Lato, świetny duński snajper Preben Larsen, czterech, pięciu reprezentantów Belgii – wspomina.

Spokojna emerytura w Belgii to dla Lubańskiego moment na krzewienie swoich pasji. Na dwie z nich poświęca dużo czasu i pieniędzy.

- Uwielbiam polskie malarstwo XIX i XX wieku, zarazili mnie tą pasją moi przyjaciele. Chodziliśmy na różnego rodzaju wystawy, parę pięknych obrazów miałem okazję obejrzeć, a nawet kupić. A jeżeli chodzi o wina, to za dużo nie piję (śmiech). Ale pod koniec kariery grałem we Francji, gdzie zapoznałem się z piciem wina. Tam do kolacji czy obiadu pije się lampkę wina. Zainteresowałem się rodzajami wina, jakie są między nimi różnice. Poznałem przyjaciela, który zaczął mnie zabierać na przeróżne degustację. Dzisiaj mam w piwnicy dwie winne lodówki w piwnicy, a moja kolekcja win liczy jakieś 500 butelek. Zupełnie przyzwoicie to wygląda, ale proszę nie myśleć, że ja to wszystko wypiję! Ale to jest niezwykła frajda, jak się otwiera butelkę wina w towarzystwie i to nie po to, żeby się upić, ale żeby posmakować. Do tego wciągnąłem moją żonę, czasem zapraszamy znajomych pijąc lampkę wina rozmawiamy sobie, coś przekąsimy – opowiada Lubański, który z racji wieku narzeka jednak na coraz większe problemy zdrowotne.

Niemcy nie mają wstydu. Kibice Bayernu ostro zaatakowali Lewandowskiego, dobitne słowa

Lubański o kontuzji: Ból był taki, że nie mogłem wytrzymać

- Rok temu jeszcze regularnie chodziłem na fitness, dużo ćwiczyłem. Niestety gdzieś od roku zaczęły mi doskwierać problemy z kariery piłkarskiej. Artroza jedna, druga, trzecia i więcej jest wizyt lekarskich w tej chwili, niż przyjemności. Muszę uważać na to, co robię. To są bardzo duże bóle reumatyczne obu bioder i będę musiał podjąć decyzję, czy poddać się operacji. Nikt z nas nie wiedział, że na stare lata zapłaci się za karierę bólami i tym, że nie można się normalnie ruszać. Nie spodziewałem się, że takim wieku, w jakim jestem dzisiaj, będę musiał decydować, czy kontynuować życie z bólem, czy poddać się operacji – kręci głową ze smutkiem.

Kto wie, jak potoczyłaby się kariera Lubańskiego, gdyby nie kontuzja, której doznał w meczu Polska – Anglia (2:0) w 1973 roku. Najpierw strzelił gola, a krótko później doznał urazu więzadeł krzyżowych w kolanie, po którym pauzował półtora roku.

- O razu wiedziałem, że jest bardzo źle. W momencie, kiedy wygrałem pojedynek z McFarlandem i stanąłem na prawej nodze poczułem, jakby drzewo się łamało. Ból był tak ogromny, że nie mogłem wytrzymać. Wiłem się po boisku. Nie mam żadnego żalu do nikogo, bo to był wypadek przy pracy. Takie rzeczy się zdarzają. Pierwsza operacja niezbyt dobrze wykonana, duże problemy. Straciłem prawie półtora roku, nie mogłem grać w piłkę, uczestniczyć w żadnych zajęciach. Był duży znak zapytania, czy w ogóle będę mógł kontynuować karierę. Na szczęście druga operacja poszła lepiej, doprowadziłem się do stanu używalności. Wróciłem na boisko i to z całkiem dobrymi wynikami. Jestem dumny z tego, że grając w Lokeren strzeliłem dla nich ponad 100 bramek. No i wróciłem do reprezentacji Polski – zaznacza Lubański, który nie obwinia Anglika McFarlanda za tę kontuzję.

Paulo Sousa zwolniony z Flamengo, Twitter kpi z Portugalczyka. Były selekcjoner oberwał za swoje

Włodzimierz Lubański. Komuniści wyrwali mi marzenia o Realu l Futbologia

Do Realu Madryt był tylko krok

- To był wypadek przy pracy. On mnie lekko uderzył w piętę, bo spóźnił się ze wślizgiem. Byłem na dużej szybkości, noga mi uciekła i trzasnęło kolano. W tym czasie nie było tak szybkich możliwości powrotu do zdrowia. Natomiast do dziś męczy mnie to, że w najpiękniejszym momencie piłkarskiej kariery nie mogłem uczestniczyć z kolegami w mistrzostwach świata w Niemczech. Byłem kapitanem tej drużyny, byłem w świetnej formie, coś bym tam może dołożył – uśmiecha się Lubański.

Co musi się dziać w głowie młodego chłopaka, którego komunistyczne władze nie chcą puścić do Realu Madryt? Doskonale wie to Lubański, który był w takiej sytuacji. Tylko jedna zgoda dzieliła go od piłkarskiego raju.

- Niespodziewanie zupełnie zostałem zaproszony przez Helenio Herrerę do reprezentacji Europy na mecz z Południową Ameryką. Cel był charytatywny, pieniądze szły na Unicef. Grałem w tym meczu z Velázquezem i Amancio i współpracowało nam się tak świetnie, że w pewnym momencie Amancio spytał, czy nie chciałbym do Realu przyjść. Ja mu odpowiedziałem, że pieszo bym poszedł. Na drugi tydzień przyjechał do Polski prezes Realu i chciał jak najszybciej sfinalizować transfer. Mnie oczywiście schowano, żebym czasem do tego prezesa nie podszedł. Wiem, że działacze Górnika dostali ofertę i nawet byli skłonni negocjować. Ale niestety, w tamtych czasach nie byliśmy wolnymi piłkarzami, jak dzisiaj moi młodsi koledzy. Nie dostałem wtedy zgody na transfer od komunistycznych władz KC PZPR – mówi ze smutkiem.

W której reprezentacji zagrają synowie Euzebiusza Smolarka? Odpowiedź piłkarza mówi wszystko

Włodzimierz Lubański, żona

i

Autor: Tomasz Radzik Włodzimierz Lubański z żoną Grażyną

Lubański: Na miejscu Lewandowskiego zostałbym w Bayernie

Transfer do zespołu „Królewskich” byłby dla Lubańskiego nie tylko szansą na piłkarski rozwój na najwyższym poziomie, ale też życie na zupełnie innym poziomie.

- Czułem wściekłość. To zostawiło we mnie ślad do dzisiaj. Mogłem ustawić się zupełnie inaczej życiowo. W tym czasie, kiedy dostałem ofertę, Real Madryt cztery razy zdobywał Puchar Europy. Gdybym przeszedł do Realu, miałbym te trofea. To tylko gdybanie, ale został u mnie niesmak. Nie dość, że nie dopuszczono mnie do transferu, to doszła inna sprawa. Ja nie dostałem żadnego odszkodowania za to. To jest aż niemożliwe. Ja sobie nie wyobrażam, gdyby dziś Robert Lewandowski doznał kontuzji i nie otrzymał wielkiego odszkodowania. Ja nie dostałem nic. Jedynie opłacili mi operację w Wiedniu, bo mnie na to nie było stać. Górnik Zabrze sprzedał dwie tony węgla do Austrii więcej i opłacił mi operację. Potem dostałem zgodę na wyjazd, już po kontuzji. „Ze względu na nieodwracalne uszkodzenie kolana wyrażamy zgodę na wyjazd zawodnika za granicę” – tak argumentowano. I ja z taką zgodą miałem podpisać kontrakt. Czyli z jedną nogą go puszczamy, z dwoma nie. To są historie nie z tej ziemi! - łapie się za głowę i dodaje: - To w ogóle inne czasy były. Mroczniejsze. Ja więcej medali mam, aniżeli pieniędzy. Jak graliśmy z Manchesterem United, to nasza premia za zwycięstwo to było 15 dolarów, a chłopaków z Manchesteru – 10 tysięcy – wyjawia.

Dziś Lubański przygląda się bacznie sytuacji w polskiej piłce. Robert Lewandowski, przeciwieństwie do niego, sam może decydować o swojej piłkarskiej przyszłości.

- To jest czysta sprawa Roberta. Tylko on wie, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Ja mogę tylko powiedzieć, co ja, jako piłkarz, zrobiłbym na jego miejscu. On został najlepszym piłkarzem świata w drużynie Bayernu Monachium. I ja bym został w tej drużynie – podkreśla Lubański.

Czesław Michniewicz o planie na Holandię. „Musimy wystawić skład, którzy wytrzyma tempo”

Sonda
Liga Narodów: Kto wygra mecz Polska - Holandia?
Najnowsze