Boniek – były sternik PZPN, a dziś wiceprezydent UEFA – doskonale zna presję, z jaką zmagają się zawodnicy biorący udział w wielkich turniejach. Dlatego ucieka od wskazywania konkretnego wyniku, który powinni osiągnąć Polacy na mundialowych boiskach. Do opisu swych nadziei związanych z grą podopiecznych Czesława Michniewicza użył za to raczej niecodziennego w rozmowach o sporcie sformułowania.
„Super Express”: – Czego oczekuje pan od Biało-Czerwonych w Katarze?
Zbigniew Boniek: – Życzę naszej reprezentacji jak najlepszego wyniku, bo to sympatyczni chłopacy, na co dzień grający w dobrych klubach, ale i kochający koszulkę reprezentacyjną. Byłem z tą drużyną mocno zżyty przez dziewięć lat, a w ostatnim roku mocno jej kibicuję z boku. Liczę na wiele momentów, w których będziemy się czuć podnieceni tym, co nasi robią w Katarze. Natomiast jak daleko zajdą – to już pytanie nie do mnie.
– Nie boi się pan scenariusza z paru poprzednich mundiali: mecz otwarcia – mecz o wszystko – mecz o honor?
– Nie przyjmuję w ogóle takiej klasyfikacji, bo – moim zdaniem – to drwiący sposób oceny gry reprezentacji. Na mundial przyjeżdżają 32 drużyny z całego świata, a w pełni usatysfakcjonowana wyjeżdża tylko jedna.
– Ale mając najlepszego – bądź jednego z najlepszych – piłkarza na świecie, możemy jednak kalkulować szanse wyjścia z grupy?
– Zawieszanie odpowiedzialności wyłącznie na barkach Roberta nie jest do końca uczciwe. Owszem, on jest – jak pan powiedział – jednym z najlepszych zawodników świata, ale w piłkę nie gra się samemu. Oczywiście, Lewandowski potrafi lepiej od każdego innego napastnika wykorzystać to, co mu się stworzy i wypracuje, ale o strzelaniu bramek musi myśleć cała drużyna. W 1974 roku królem strzelców był Grzegorz Lato, ale wicekrólem - Andrzej Szarmach. W 1982 ja strzeliłem cztery bramki, ale zdobywało je jeszcze siedmiu innych kolegów.
– Wybiera się pan do Kataru?
– Do Katarczyków nic nie mam, ale chcę sobie obejrzeć ten mundial w całości w spokoju przed ekranem. Ja lubię mundiale w krajach, które mają jakąś kulturę piłkarską, na piłce się znają. Już się szykuję – mam nadzieję, że z naszą reprezentacją – na piękny turniej EURO 2024 w Niemczech. A poza tym – lubię też być człowiekiem wolnym, móc sobie w trakcie turnieju usiąść w kawiarni, wypić lampkę wina czy piwko ze znajomymi...