Poszło o to, że ostatnie kilkanaście metrów przed strefą zmian (ze stylu klasycznego na dowolny) Justyna pokonała krokiem łyżwowym, a w myśl regulaminu powinna aż do wyznaczonej linii biec klasykiem.
Przeczytaj koniecznie: Kowalczyk: Też muszę zachorować na astmę
Zaraz po biegu łączonym na 15 km, na mecie którego Polka wyprzedziła o pół buta Norweżkę Kristin Steirę, ekipa Norwegii złożyła protest, ale został on przez sędziów odrzucony (w głosowaniu). Na tym afera się nie skończyła, bo w grę wchodził jeszcze protest do wyższych organów światowej federacji FIS. Gdyby został złożony i pozytywnie rozpatrzony, to Polka zostałaby zdyskwalifikowana.
Justynę poparł były znakomity biegacz, 3-krotny mistrz olimpijski Vegard Ulvang. Podkreślił, że kilka kroków łyżwowych przy jednoczesnym zdjęciu z nadgarstka uchwytów kijków nie dało Polce żadnej korzyści.
To nie przekonało norweskich dziennikarzy i kibiców. Portale internetowe zapełniły się filmami z ostatnich metrów przed strefą zmian. - Doszło do ewidentnego złamania przepisów! - grzmiał Egil Kristiansen, trener Norweżek, które przecież od lat zażywają niedozwolone środki dopingujące, wmawiając wszystkim, że są chore na astmę i muszą leczyć się sterydami. Najbardziej "chorowita" jest Marit Bjoergen, która w Vancouver wywalczyła już dwa złote medale.
- Popieram każdą formę protestu w sprawie Kowalczyk - apelowała tymczasem Bjoergen. - Polka biegła krokiem łyżwowym jeszcze przed strefą zmian. Przepisy są jasne i trzeba ich przestrzegać.
Patrz też: Adam Małysz: Olimpijska spowiedź Orła z Wisły
Na szczęście sytuację rozładowała sama Kristin Steira. Ku zaskoczeniu rodaków postanowiła nie podejmować akcji.
- To nie byłoby w porządku, gdybym w ten sposób zdobyła ten medal. Nic by dla mnie nie znaczył - powiedziała Steira podczas wczorajszej konferencji prasowej w Whistler.