Vancouver: Kowalczyk atakuje Bjoergen

- Marit przyjechała tu się nawdychać, a potem biegać, i niech się tym zajmie. Ona czuje się widocznie zagrożona, bo dobrze wie, że bez tych swoich "pomagaczy" nie bardzo miałaby tu co robić ze mną i innymi dziewczynami - tak polska biegaczka podsumowała zachowanie Norweżki Marit Bjoergen (30 l.), która zdobyła w Vancouver dwa złote medale.

Przeczytaj koniecznie: Kowalczyk: Też muszę zachorować na astmę

Polka nie wytrzymała i głośno powiedziała to, o czym w narciarskim światku wszyscy wiedzieli: 90 procent zawodniczek - według zaświadczeń lekarzy - choruje na astmę. Dzięki temu mogą legalnie brać sterydy. Justyna, choć powiedziała prawdę, znów została zaatakowana przez norweskie media. Że niby szuka usprawiedliwienia dla porażek z Bjoergen.

- Bardzo się cieszę, że rozpętała się dyskusja - mówi Kowalczyk. - To wreszcie powinno być wyjaśnione. Albo dopuśćmy leki na astmę dla wszystkich, albo zróbmy oddzielne zawody dla astmatyków. To coś niesamowitego, że w biegach, kolarstwie czy innych sportach wytrzymałościowych jest tylu ludzi chorych na astmę - dodaje.

Patrz też: Małysz: Teraz chcę się nauczyć tańczyć

- To niesprawiedliwe. Norwegowie mocno się wypowiadają na temat dopingu w Rosji, który jest oczywiście zły i nie powinno go być, a potem sami stosują doping w formie leków. Różnica jest tylko taka, że mają papiery na astmę. Gdzie tu jest jakaś logika?! - denerwuje się Kowalczyk.

Polska biegaczka - zdrowa, bez problemów z astmą - jest w światowej czołówce wyjątkiem.

- Kiedyś nawet zrobiliśmy te badania i proszę mi wierzyć, że jako zupełnie zdrowej osobie zabrakło mi pół procent, żeby wyszła astma - zdradza Justyna. - Badanie polega na przyjęciu leków i sprawdzeniu, o ile powiększyła się pojemność płuc. Jestem przekonana, że gdybyśmy potrenowali, jak do tego badania podejść, gdybym się nauczyła odpowiednio oddychać, to też bym miała astmę - podkreśla.