Mistrzyni squasha nie boi się talibów

2009-12-03 9:21

Kiedy po raz dziesiąty usłyszała przez telefon, że jest grzesznicą, która ma się szykować na śmierć, odłożyła słuchawkę i przestała liczyć kolejne groźby. Maria Toorpakay jest jedną z najlepszych zawodniczek świata grających w squasha. Kibice ją kochają, a talibowie chcą zabić.

Maria miała tego pecha, że urodziła się w mieście Wana w Waziristanie, na pograniczu Pakistanu i Afganistanu, gdzie jest matecznik najokrutniejszych  talibów. Miała 12 lat, kiedy jej ojciec Shamsul Qayyum Wazir postanowił przenieść się z rodziną do dużego miasta, Peszawaru. Tam Maria mogła grać  w squasha. Ale nie jako dziewczynka, tylko chłopiec. Tata zgodził się po jej prośbach ostrzyc jej włosy krótko, po chłopięcemu. Jako Changaiz Khan występowała najpierw w lokalnych, a potem w coraz większych turniejach i ogrywała swych męskich przeciwników. Była zwinna, natura obdarzyła ja nieprzeciętną koordynacja ruchów.

Już pod własnym nazwiskiem Maria Toorpakay zaczęła występować w zawodach międzynarodowych. Wyjeżdżała do Indii i Stanów, przywoziła puchary. A potem ktoś rozbił jej samochód, a z telefonu zaczęły płynąć groźby. Kobieta nie ma prawa uprawiać sportu, islam tego nie przewidział. Jeśli Prorok nic o tym nie mówił, to znaczy, że to jest zakazane.

Rodzina i sąsiedzi strzegą domu Marii. Każdy, kto się do niego zbliża, jest obserwowany. Ona sama ma tysiące kibiców, squash w Pakistanie jest bardzo popularny.

Maria powtarza, że nie boi się talibów. Zgodziła się, by Amerykanie jej życiorys potraktowali jako materiał do scenariusza. W Hollywood chcą nakręcić film o Marii Toorpakay.

Najnowsze