Nie jest tajemnicą, że Resovia to najbogatszy polski klub siatkarski. Od lat sprowadzał duże nazwiska, ale przed tym sezonem dokonał gigazakupów, m.in. wyciągając z Zaksy duet kadrowiczów Paweł Zatorski – Jakub Kochanowski, czy pozyskując innego reprezentanta Polski Macieja Muzaja. A przecież w klubie z Podkarpacia był już pierwszy prowadzący grę kadry, dwukrotny mistrz świata Fabian Drzyzga. I cała ta grupa gwiazd na razie gra w lidze w sposób biegunowo odległy od oczekiwań, co potwierdza coroczną prawdę, że kiedy do Rzeszowa przychodzi olbrzymi zaciąg nowych graczy, niewiele to zmienia.
Nikola Grbić dostał zgodę na pracę z reprezentacją Polski? Szef Perugii: „Znudziło mnie to”
Vital Heynen znowu trenuje! Belgijski szkoleniowiec poprowadził zajęcia siatkarzy
– Zawsze uważałem, że problemem Resovii jest brak stabilizacji składu i coroczne duże zmiany kadrowe – tłumaczy „Super Expressowi” Krzysztof Ignaczak, wieloletni libero reprezentacji Polski, który spędził w Rzeszowie aż 9 lat jako zawodnik, a po zakończeniu kariery przez niespełna półtora roku był prezesem klubu. – Nie wystarczy, że kupisz sobie galaktycznych chłopaków – dodaje „Igła”. – To jeszcze wymaga zgrania i zbudowania zależności w drużynie, na to trzeba czasami lat. Według mnie w Resovii dzisiaj nie ma prawdziwego lidera, który w trudnych momentach wziąłby sprawy w swoje ręce. Oni są tam zbyt grzeczni wobec siebie, ktoś musiałby tym wstrząsnąć.
Zaksa spokojnie wygrała w Lidze Mistrzów. Semeniuk błyszczał
Pozostaje pytanie czy włoski trener Alberto Giuliani będzie potrafił ogarnąć chaos. – Kiedyś doświadczony kolega z boiska powiedział mi: „Z zawodnikami jest jak z końmi arabskimi. Co z tego, że szejk ma kupę kasy i może kupić każdego konia na świecie. Jak będzie miał marnego dżokeja, to ten koń nie pobiegnie”. W Rzeszowie koń jest czystej krwi, ale nie wiemy czy dżokej prawidłowo używa bata – kwituje Ignaczak.