Przeciwko Kanadzie Grbić wprowadził czterech graczy, którzy nie grali dzień wcześniej z Brazylią: Fornala, Popiwczaka, Kłosa i Kaczmarka. Ich jednak należy uważać za zmienników. Trener pozostawił na placu rozgrywającego Marcina Janusza, który ma być numerem jeden na tej pozycji i musi zgrywać się ze wszystkim kolegami. Bez względu na to, kogo posłałby do boju Serb, i tak Polacy mieliby łatwą przeprawę. Bo tylko momentami Kanadyjczykom mogło się wydawać, że nawiążą walkę z pierwszą drużyną rankingu światowego. Kiedy polski ekspres odjeżdżał, przeciwnicy z Ameryki Płn zostawali na peronie.
– Ten mecz wyglądał tak jak sobie wyobrażaliśmy. Mamy bardzo dużo jakości w drużynie. Chociaż jedna sprawa to ta jakość, a druga to jej zademonstrowanie na parkiecie – skomentował Marcin Janusz na antenie TVP Sport. Siatkarz mistrza Polski Zaksy Kędzierzyn jest w taktyce selekcjonera Nikoli Grbicia pierwszym prowadzącym grę drużyny narodowej, o czym ten otwarcie mówił. To dlatego serbski szkoleniowiec poświęca mu sporo uwagi. Po pierwszym meczu z Brazylijczykami (3:1) panowie długo rozmawiali. Grbić w indywidualnej pogadance przekazywał Januszowi uwagi. Było o czym mówić, bo choćby współpraca gracza Zaksy z Bartoszem Kurkiem wymaga doszlifowania.
Polacy zabawili się z Brazylią w Lidze Narodów! Wielkie zwycięstwo, choć przez chwilę było nerwowo
– Trener daje szansę każdemu, żeby zagrał pod presją. Na razie to wygląda dobrze, oby tak dalej. A jeśli chodzi o rozmowę z trenerem, to Grbić widzi bardzo dużo jako były świetny rozgrywający, a to dla mnie ogromny plus i chcę z tego czerpać, by grać coraz lepiej – przekonuje Janusz.
Siatkarze są już w Sofii, a Grbić naradza się z Januszem. „Wysoko postawiona poprzeczka”
Polacy w piątek 24 czerwca mają w Sofii dzień przerwy. Dzień później zagrają z Australią, a w niedzielę z USA. Jedna wygrana powinna im zapewnić miejsce w czołowej ósemce tabeli, dające awans do finałowego turnieju Ligi Narodów w Bolonii pod koniec lipca. Innego wyniku niż łatwe pokonanie „Kangurów” nikt w polskim obozie nie bierze pod uwagę. Na prawdziwe siatkarskie emocje musimy poczekać do niedzieli.