– Bezczynny Vital Heynen, to nawet trudno sobie wyobrazić.
– Mam co robić, poświęcam się obowiązkom rodzinnym. To moje pierwsze wakacje od nie wiem jak długiego czasu. Nie muszę myśleć o treningu, pracy, organizacji, zespole. Jak porządny urlop. Ciekawe uczucie.
– Chyba bardzo go panu brakowało. Lub go pan w ogóle nie znał.
– Raczej to drugie. Od pierwszego dnia mojej kariery trenerskiej nigdy nie znalazłem się w sytuacji, w której nie miałbym kontraktu. Mogły być jakieś przerwy w pracy, ale zawsze miałem posadę i było co robić. Dzisiaj nie ma nic przede mną i dziwnie się z tym czuję. Choć nie powiem, że to nie jest miłe tak po prostu, zwyczajnie nic nie robić.
Trener mistrzów Polski w kadrze siatkarzy? Nie mówi „nie”
– Zasadniczo jest pan na bezrobociu.
– Ja mówię, że to emerytura, a nie bezrobocie. Jednak, gdyby spojrzeć na to od strony prawnej, to owszem, mógłbym się teraz udać do belgijskiego urzędu pracy i zgłosić po zasiłek dla bezrobotnych. To spokojnie dałoby się zrobić, ale ja tego nie chcę. Uważałbym, że to nie w porządku, bo to moja decyzja, by na razie nie mieć posady. Dlatego mówię o emeryturze, z niej zawsze mogę sobie wrócić. Mam 52 lata. Jestem młody, ale i trochę stary.
– Tak po prawdzie to formalnie do końca października jest pan jeszcze zatrudniony w PZPS.
– Jak wiadomo, nigdy się nie zagłębiałem w swoje umowy o pracę, ale to niewykluczone.
Wzruszające wyznanie Vitala Heynena. Łzy same cisną się do oczu, piękne słowa
– Jeśli zapłacili ostatnią pensję, to by się zgadzało.
– O sprawach formalnych w kontaktach ze związkiem nie mogę powiedzieć złego słowa. Wszystko zawsze było na czas. W sumie to nawet nie wiem czy coś wpłynęło ostatnio. Raz w roku sprawdzam konto i wtedy wiem na czym stoję i czy wszystko się zgadza. Mam kogoś, kto za mnie zajmuje się rozliczeniami podatkowymi. Myślę, że fakt, iż umowa z PZPS została podpisana do końca października tego roku, wynikał z obaw, czy nie dojdzie do przesunięcia terminu mistrzostw Europy w związku z pandemią. Głupio by wyszło, gdyby nagle się okazało, że są zawody, ale Polska nie ma trenera.
Kurek szczerze o przyszłości w kadrze. Ważne słowa
– No i kiedy ten raz w roku widzi pan wyciąg z rachunku bankowego, to ma wtedy poczucie: dorobiłem się?
– Nie jestem trenerem piłkarskim, żeby zgarniać miliony. W siatkówce nie ma takich kokosów. Czasami pewne decyzje zawodowe podejmuje się nie dla kasy, doskonale wiedząc, że będzie się inkasować mniej niż poprzednio. Ja też miałem takie przypadki w karierze. W Polsce zarabia się nie najgorzej, ale dla mnie największym wyzwaniem tutaj był cel sportowy, możliwość funkcjonowania w tym środowisku i pracy z tymi zawodnikami, a nie pieniądze. To jest, jak już wiele razy podkreślałem, najlepsza siatkarska robota na świecie. Choć nie najlepiej opłacana na świecie.
Wilfredo Leon rozwija swoją akademię. W planach szkolenia nie tylko w Toruniu
– Co dalej, trenerze? Kiedyś mówił nam pan, że dostał ofertę z Korei i nie chciał jej przyjąć. Może to czas, by się zastanowić nad takim kierunkiem?
– Jak wiadomo, jestem raczej słownym człowiekiem i jak coś mówię, to dotrzymuję słowa i nie ściemniam. Zatem mówię: nie przyjmuję teraz żadnych ofert. Czekam. Na co? Aż uznam, że nadszedł czas, by pojawić się znowu na trenerskim rynku. Dzisiaj czuję, że nie nadszedł jeszcze na to czas.
– A kiedy nadejdzie, to pomyśli pan o rynku klubowym czy reprezentacyjnym?
– Kryterium wyboru będzie duże wyzwanie, jakim może być moja nowa praca. To od razu odpowiem na pytanie, które pewnie i tak by padło: czy chciałbym objąć reprezentację Polski siatkarek? Otóż z mojej perspektywy jest to właśnie wyzwanie. Ale jeśli spojrzymy z logicznej perspektywy, to kim jestem, ze swoim brakiem doświadczenia z kobiecymi zespołami, by się o to starać? Generalnie prowadzenie żeńskiej drużyny jest dla mnie bardzo intrygujące, niemniej przez to, że nigdy tego nie robiłem, nie mogę się równać z innymi trenerami.
Znany siatkarz i trener odchodzi po zdobyciu medalu. Chce nowych wyzwań
– A czy nie jest tak, że skoro PZPS nie miał zamiaru przedłużać z panem kontraktu i wysyłał wyraźne sygnały, że woli zakończyć współpracę, to nie ma żadnych podstaw, by sądzić, iż zechce pana zatrudnić w roli trenera kadry kobiet?
– Oczywiście trzeba mówić o pewnych rzeczach realistycznie, ja tylko wspomniałem o tym, co ze swojej strony uważałbym za wyzwanie. Ja już dzień po igrzyskach wiedziałem, że moja przygoda z kadrą się kończy. Nie należę do ludzi, który wyznaczają cel, nie osiągają go, po czym próbują powtarzać tę samą drogę. Czas na inne rozdanie i na kogo innego, by spróbował co jest w stanie osiągnąć. Nawet gdybyśmy zdobyli złoto olimpijskie, zastanawiałbym się co miałbym dalej robić, skoro doszedłem tam, gdzie chciałem i czy jest jeszcze coś więcej do dokonania. I co miałoby być dla mnie nowym wyzwaniem. Nie miałem stuprocentowej pewności, jak bym postąpił. Skoro jednak skończyło się jak się skończyło, to wątpliwości już nie było. Mogłem tylko zastanawiać się czy odchodzić zaraz po igrzyskach, czy poczekać do mistrzostw Europy.
– Kiedy pan patrzy na 2021 rok, to potrafi wskazać jakąś rzecz, którą zrobiłby dzisiaj inaczej?
– Mógłbym pomyśleć raczej jedynie o drobiazgach niż o poważnych, dużych decyzjach, które bym zmienił. Oczywiście, nie osiągnęliśmy celu olimpijskiego, ale ulegliśmy Francji minimalnie, w pięciosetowym meczu na styku. Statystyki całego turnieju wskazywały, że mieliśmy najlepsze parametry w kilku elementach. Jeśli spojrzeć na duże problemy, to oczywiście głównym był uraz Michała Kubiaka odniesiony tuż przed pierwszym meczem igrzysk. Możesz planować i przygotować się na wszystko, ale czasem dzieje się coś, co zaburza całą koncepcję. W ostatnich tygodniach przed ważną imprezą szykujesz do gry wyjściową szóstkę i nagle ten pomysł bierze w łeb, choćbyś miał przygotowane zastępstwo. Skutków braku Kubiaka na boisku w trudnych momentach spotkań nie da się oszacować.
Katarzyna Skowrońska w rozbieranej sesji? Siatkarka zabrała głos, stanowcze słowa
– Kiedy Kubiak odniósł kontuzję tuż przed igrzyskami, pomyślał pan: „No to po wszystkim”?
– Aż tak to nie, bo zawsze masz nadzieję, że znajdziesz wyjście z sytuacji z innymi siatkarzami. Wiesz jednak, że tracisz część mocy. A przecież Michał doznał kolejnego urazu dzień przed meczem z Francją. Za bardzo cisnął, by wrócić szybko i jego organizm się zbuntował.
– W jednym z wywiadów Fabian Drzyzga zasugerował, że zespół był w lepszej formie w mistrzostwach Europy niż na igrzyskach. Pan by się pod tym podpisał?
– Ja tego tak nie widzę. Fizycznie byliśmy dobrze przygotowani w czasie igrzysk, wskazywały na to wszelkie parametry. W mistrzostwach Europy było o tyle inaczej, że graliśmy na większym luzie i po to, by pokazać kim jesteśmy i na co nas stać. A wracając jeszcze do pytania o to, co bym zmienił: na pewno długo będzie mi chodzić po głowie sytuacja z piątego seta przeciwko Francji w ćwierćfinale w Tokio. I to czy powinienem wtedy wpuścić do gry Kubiaka, bez względu na jego słabość. Zawsze będzie nade mną wisiała wątpliwość: czy ten wybór był dobry. I nigdy nie poznam odpowiedzi.
To ci ludzie trzęsą dzisiaj polską siatkówką. „Wcale się nie dziwię”
– Rozmawialiście o tej sytuacji z Kubiakiem?
– Oczywiście.
– I jakie było jego zdanie?
– Podszedł do tego neutralnie, bo też nie jest w stanie powiedzieć, czy jego wejście by cokolwiek zmieniło. Doskonale przecież wiedział, że nie jest w dobrej formie fizycznej, zmagając się z dwoma różnymi urazami. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy sama jego siła mentalna na parkiecie wystarczyłaby, żeby pociągnąć drużynę do wygranej.
– Czy trener reprezentacji siatkarzy w Polsce może pracować więcej niż trzy lata? Żaden z zagranicznych fachowców nie wytrzymał u nas dłużej. Można powiedzieć, że we Francji tak długo trzymali na stanowisku Laurenta Tillie, aż zdobył olimpijskie złoto.
– Nie jest to łatwe. Francja w 2015 roku zdobyła mistrzostwo Europy, po czym przez sześć lat nie miała nic. Nie wyobrażam sobie, by w Polsce ktoś wytrzymał tyle czasu na stanowisku selekcjonera, nie przywożąc wyników. Presja jest taka wielka, bo i siatkówka jest czymś ogromnym w waszym kraju. I mamy też do czynienia z przyzwyczajeniem do dobrych rezultatów. Jeśli w jednej imprezie osiągnęło się coś dużego, to w następnej jest to już obowiązkiem. Medale stają się normą. Nowy trener, jak słyszę, dostanie zadanie przywiezienia złota z przyszłorocznych mistrzostw świata, a to nie jest coś, co można sobie zrealizować ot tak. Ja nie miałem problemu z ciśnieniem wytwarzanym przez sponsorów, media i kibiców, ale po prostu widzę, co się wokół tego wszystkiego dzieje.
Żona Kurka przeżywała wielkie cierpienie. Prawda wyszła na jaw, siatkarz mógł zrobić tylko jedno
– Czego nam brakuje do zdobycia złotego medalu olimpijskiego?
– Niczego! Polska jest druga w rankingu światowym, jest mistrzem świata, przywozi medale z każdego turnieju poza igrzyskami. To tylko kwestia czasu, a nie żadnego szczęścia czy jakichś braków. Mamy tak wiele talentów gotowych do gry..., o proszę, wciąż mówię „my” o drużynie polskiej..., więc mamy tych zdolnych ludzi mnóstwo. Po raz pierwszy będzie można pomieszać w składzie weteranów, którzy wcale nie myślą o kończeniu kariery, z młodą generacją. I przyjdą kolejne sukcesy, z olimpijskim włącznie.