– Dwa lata temu skończyła pani karierę sportową. Bardzo ciągnie do siatkówki?
– Brakuje mi jej i będzie brakowało. Może dlatego, że nie kończyłam kariery – jak niektórzy moi znajomi – mając wielkie problemy i po przejściach, a wręcz przeciwnie: jako osoba usatysfakcjonowana prezentowanym poziomem gry. Nic mi nigdy nie zastąpi siatkówki, adrenaliny na boisku, życia na walizkach, ale trzeba dalej żyć, znajdować nowe pasje i to mi się udaje.
– Moment na pożegnanie był optymalny, patrząc z dzisiejszej perspektywy?
– Byłam sportowcem, który pół życia oddał siatkarskiej pasji. Dokładnie zaplanowałam to zakończenie, doskonale zdawałam sobie sprawę, kiedy zagram ostatni mecz. Już przed startem tamtego sezonu w Brazylii wiedziałam, że będzie ostatnim. A skoro już podjęłam taką decyzję, to jej nie zmieniałam, mimo że z wielu stron pojawiały się zachęty i świetne propozycje pozostania na parkiecie, bo przecież grałam wtedy na bardzo dobrym poziomie. Nie było łatwo zawiesić buty na kołku, ale obiecałam to sama sobie i dotrzymałam obietnicy. Z perspektywy czasu widzę, że znalazłam na siebie pomysł po sporcie, jestem osobą zajętą, mam co robić i nawet nie mam czasu się dobrze wyspać.
Były trener kadry siatkarzy o szukaniu selekcjonera przez PZPS: To nie jest prawdziwy konkurs
– Chciała się pani poświęcić sztuce.
– Moje plany artystyczne wciąż są gdzieś na horyzoncie, ale musiałam w pewnym momencie coś wybrać i teraz oddaję swój czas Fundacji Aktywnego Rozwoju (współpracuje w niej z mistrzynią olimpijską w wioślarstwie Magdaleną Fularczyk-Kozłowską – red.), w której intensywnie działam. To zbyt absorbujące, by mieć możliwość robienia czegoś innego, doba jest za krótka. Stwierdziłam, że wolę się poświęcić fundacji niż robić magisterium na Akademii Sztuk Pięknych. Ten papier w moim wieku do niczego nie jest mi potrzebny. Jak znajdę czas, to na pewno wrócę do swoich pasji związanych ze sztuką. Jestem artystyczną duszą, od dziecka mnie w tę stronę ciągnęło, ale przyszedł sport i mnie mocno zaabsorbował. Lubię malować, uwielbiam robić zdjęcia. Dzięki temu moje życie jest barwne i nigdy się nie nudzę, zawsze chodzą mi po głowie jakieś kreatywne pomysły.
Tak PZPS wybierze trenerów kadry siatkarzy i siatkarek. Znamy szczegóły
– Fotografie Katarzyny Skowrońskiej możemy podziwiać w mediach społecznościowych, ale namalowanych obrazów pani nie pokazuje. Dlaczego?
– Na razie uważam malowanie za sferę bardziej prywatną i najczęściej obdarowuję bliskich swoimi obrazami. Nie publikuję, bo chyba jeszcze do tego nie dojrzałam. Tworzę pod wpływem chwili, nawet nie bardzo chcę o tym opowiadać. Może kiedyś zrobię wernisaż, czy to fotograficzny, czy malarski. Mam takie marzenie. Jak przyjdzie pora, podzielę się swoją twórczością ze światem.
Nie uwierzycie co Michał Kubiak zrobił na boisku. Japończycy w szoku. "Tata mnie nauczył" [WIDEO]
– Gdyby nie było w pani życiu siatkówki, to dzisiaj byłaby sztuka?
– Dobre pytanie, ale wymagałoby cofnięcia się o 20 lat i zastanowienia, czego ja właściwie wtedy chciałam i jak by się sprawy potoczyły. Na pewno jako młoda dziewczyna miałam w planie studiowanie pedagogiki i pracę z dziećmi. Ostatecznie do tego nie doszło. Dzisiaj się w tym w pewien sposób realizuję przy fundacji, bo mam sporo do czynienia z młodzieżą i daje mi to mnóstwo satysfakcji. W myśl zasady, że dzieci nas nie słuchają, tylko naśladują, zachęcamy je do aktywności zdrowotnej. Nie wykluczam, że może kiedyś pomyślę nad prowadzeniem jakiejś grupy w roli bardziej zbliżonej do trenerskiej. Nigdy nie mówiłam „nie” pytana o ewentualną pracę szkoleniową. Na ten moment jednak tego nie czuję. Współpracowałam z najlepszymi trenerami na świecie i dużo osób mówi mi, że powinnam się dzielić zdobytym doświadczeniem i wiedzą.