Vital Heynen w weekend wywołał prawdziwą burzę. Jeszcze przed półfinałem Final Six z Rosją selekcjoner naszych siatkarzy miał ubiegać się o wcześniejszy powrót do Polski. Ostatecznie na spotkanie ze "Sborną" w Chicago jeszcze pozostał, ale w niedzielę podczas rywalizacji z Brazylią o brązowy medal prestiżowego turnieju już go na ławce nie było. Naszymi siatkarzami opiekował się Jakub Bednaruk. Po spotkaniu prezes PZPS Jacek Kasprzyk twierdził, że o niczym nie wiedział i będzie musiał z Belgiem szczerze porozmawiać. Innego zdania była agencja, która reprezentuje interesy Heynena. Poinformowała ona, że PZPS został poinformowany o planach selekcjonera.
Wątpliwości narastały aż wreszcie przemówił sam Vital Heynen. W rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl podkreślił, że siatkarze w Chicago doskonale wiedzieli, że ich opiekun zamierza wcześniej udać się do Zakopanego, gdzie największe gwiazdy przygotowują się do kwalifikacji olimpijskich. - Dlatego nie rozumiem tej sytuacji, bo rozmawiałem o tym z zespołem oraz poinformowałem o tym PZPS i zostało to zatwierdzone przez wysoko postawionych działaczy, którzy zresztą kupili mi bilet powrotny - dodał.
Polecany artykuł:
Czy to atak na prezesa PZPS? Wydaje się, że nie. Zdaniem Heynena Jacek Kasprzyk faktycznie mógł o niczym nie wiedzieć. - Wydaje mi się, że to możliwe. Rozmawiałem z ludźmi z federacji, którzy mówią po angielsku. Rozmowa przebiegła szybko. Zaznaczę, że rozmawiałem o tym z ważnymi osobami PZPS, a nie ze swoim menedżerem. Moja propozycja została zaakceptowana - przyznał belgijski znawca siatkówki. - Miałem przed sobą długą podróż. Możesz wrócić jeden, dwa dni później i stracić panowanie. Mogę rozmawiać z trenerami, jak pracowali z drużyną, ale i tak tracisz kontrolę nad zespołem. Dlatego nie chciałem stracić kolejnego dnia. Jestem przekonany, że podjąłem słuszną decyzję wobec drużyny w Chicago - dodał po chwili.