- Czy wyniki na turnieju spełniły pana oczekiwania?
Dawid Kubacki: - Cel był jasny: dobre skoki. I z tego punktu widzenia wynik wyszedł dobry, ale mógł być jeszcze lepszy. Były małe błędy techniczne przez które na znalazłem się na podium w klasyfikacji generalnej.
- W ostatnim konkursie, gdy bił pan rekord skoczni w Bischofshofen, wystąpił pan w czarnym kombinezonie. Był lepszy niż ten czekoladowy?
- Nie zaprzeczę, że kombinezon jest dobry. Ale te poprzednie, czekoladowe, też były dobre. Nie potrafię ocenić, który lepszy. Kombinezon może pomóc skoczkowi, ale o wynikach decyduje jakość skoków.
- Poczuł się pan teraz liderem polskiej drużyny?
- Nie mnie oceniać, kto jest liderem. Patrząc na punktację Pucharu Świata byłby nim Piotrek Żyła. Ale nawet gdybym był nim ja, to nie zmieni to mojego podejścia do skoków. Informacja o tym, że jestem liderem nie jest mi potrzebna. Trener Horngacher powtarza, że trzeba trenować z myślą o drużynie.
- Kiedy chciałby pan dojść do formy maksymalnej?
- Według mnie nie da się w skokach narciarskich wycelować z formą na konkretną datę. Mało tego: człowiek pracuje i w ogóle nie wie, czy to da efekt. Ja pracuję, żeby być dobrym w całym sezonie. W ramach tego jest całoroczna współpraca z panią psycholog. Mam poczucie, że wszystko idzie w dobrym kierunku, małymi kroczkami do przodu. Ale do maksimum jeszcze mi trochę brakuje.
- A czy bywa jeszcze, że ktoś zwróci się do pana imieniem mistrza judo, Rafała Kubackiego?
- Zdarzyło się to nie dalej jak tej zimy. Nie pamiętam dobrze, kiedy, ale mogło to być na skoczni w Oberstdorfie przed nowym rokiem.
- Znalazł pan tej zimy czas na pasję, wypróbował pan któryś ze swoich modeli latających?
- Niestety nie. Nie miałem czasu ani żeby polatać, ani żeby „podłubać”. A w dniu wolnym nawet nie przebiłbym się przez śnieg w drodze na lotnisko modelarskie. Poza tym przy mrozie ręce marzną, więc człowiek myśli tylko o tym, żeby model dobrze wylądował. A z tego nie ma przyjemności latania.
* Nocna podróż polskiej ekipy z Bischofshofen do kraju trwała osiem i pół godziny. Kubacki dotarł do domu o szóstej rano. Poniedziałek był dniem wolnym. We wtorek kadra wznawia treningi.