Gdyby na narciarskich mistrzostwach świata występowali tylko sami najlepsi zawodnicy, to impreza ta mogłaby stracić swój koloryt. Choć jej solą jest walka o medale i tytuły czempionów, to charakteru wydarzeniom na biegowych trasach czy skoczniach narciarskich dodają zawodnicy, którzy na co dzień traktują dyscypliny zimowe jako pasję lub hobby. Tak jest w przypadku pewnej Libanki. Ghiwa Fakhry zdecydowała się na start na MŚ w Seefeld w biegach narciarskich. Ruszyła w sprincie pań i od razu było widać, że jest amatorką. Ale niezwykle ambitną amatorką!
Jak można było się spodziewać, dzielna reprezentantka Libanu dobiegła na ostatnim miejscu. Pokonanie krótkiego odcinka zajęło jej prawie 6 minut. Dla porównania - zwyciężczyni Maiken Caspersen Falla uzyskała czas nieco powyżej 2,5 minuty. "Czy to najwolniejszy sprint wszech czasów?" - zastanawiał się komentator telewizji SRF ze Szwajcarii.
Ghiwa Fakhry na ostatnich metrach wykazała się niespotykaną wręcz wolą walki. Libanka ledwo już odpychała się kijkami, a w pewnym momencie upadła. Na szczęście udało jej się pozbierać i gdy tylko przecięła linię mety, publiczność zgotowała jej gorącą owację.