Natalia Maliszewska była jedną z największych nadziei reprezentacji Polski na medal na igrzyskach olimpijskich. Niestety, z powodu pozytywnego testu na koronawirusa Polka ostatecznie nie wystartowała, jednak nie to było najgorsze. Na dni i godziny przed startem wyniki były niejednoznaczne, a organizatorzy co chwila zmieniali zdanie. Maliszewska została wycofana z kwalifikacji na 500 metrów tuż przed ich startem, gdy już była na hali i szykowała się do rywalizacji. To odbiło się niezwykle mocno na jej zdrowiu psychicznym, o czym świadczy m.in. dramatyczny wpis 26-latki w mediach społecznościowych. – Daję znać, że żyję, choć uważam, że coś we mnie wczoraj umarło. (…) W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki ŻART. Mam nadzieję, że ten, kto tym steruje, nieźle się przy tym bawi... Mój mózg i moje serce więcej już nie zniosą – pisała Natalia Maliszewska. To jednak nie koniec jej marzeń, a w środę, 9 lutego, wystartuje w kwalifikacjach na 1000 metrów. Przedtem uznano jednak, że Maliszewska potrzebuje całkowitego wyciszenia.
Natalia Maliszewska w specjalnym trybie na igrzyskach
Polska łyżwiarka szybka odniosła się do całej sytuacji jeszcze przed kamerami TVP i Eurosportu. A potem uznano, że wystarczy, że po tym, co przeszła, potrzebuje spokoju, aby odbudować się na starty w kolejnych konkurencjach. Natalia Maliszewska ma więc teraz w spokoju przygotować się do walki na igrzyskach, a w jej imieniu wypowiada się menedżer Jakub Jaworski.
Skandal na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie? Odwołali ceremonię medalową, mówią o nagłym problemie
– Uważam, że oddanie Natalii chwili spokoju na koncentrację i zaufanie jej jest najlepszym, co można zrobić. Pierwszy start, w środę, jest kwalifikacją. Dzięki temu ma więcej czasu do piątku, gdy będzie walka o medale – mówi Jaworski w rozmowie ze Sport.pl. Na pytanie, na co stać Natalię w kolejnych startach, odparł, że nikt nie wie czego się spodziewać.