Ania i Robert pojechali do miasta 360-konnym mercedesem GLE 450 coupé 4matic, potężnym autem z napędem na cztery koła. Mimo że na ulicy żona najlepszego polskiego piłkarza próbowała przemknąć niezauważona pod kapturem, słynną parę od razu wychwyciły czujne oczy kibiców. Nie obyło się bez podpisywania autografów, ale do tego państwo Lewandowscy są już przyzwyczajeni.
Wczesnym popołudniem „Lewy” i jego małżonka wpadli do modnej kafejki przy placu Unii Lubelskiej, gdzie można albo tylko wypić kawę, albo coś przekąsić. Znając kulinarny reżim Ani i Roberta, można mieć absolutną pewność, że zachowali umiar. Spędzili miło 40 minut i wyszli z knajpki w świetnym nastroju. Oby tak samo było po sobotnim meczu z Danią.