W Polsce przyzwyczailiśmy się do skrajności w sprawach związanych z grą reprezentacji biało-czerwonych na dużych imprezach. Nie inaczej jest i w tym roku. Choć podopieczni Michała Probierza nie zagrali źle i nawet zebrali pochwały, że nie przestraszyli się mocniejszych ekip, nie brakuje również komentarzy, że jednak liczy się wynik i ten jest bardzo słaby. Bo Polacy zdobyli zaledwie punkt w trzech spotkaniach i jako pierwsza ekipa odpadła z Euro 2024. O opinię dotyczącą występu biało-czerwonych na mistrzostwach Europy zapytany został Zbigniew Boniek.
- Gdybym był ostrym, beznamiętnym i bezrefleksyjnym krytykiem zespołu, powiedziałbym tak: gdyby nie dwóch świetnych bramkarzy, każde z trzech spotkań przegralibyśmy różnicą trzech–czterech goli. I na tym by się sprawa zakończyła. Jestem jednak z tych, którzy chcą widzieć rzeczy pozytywne i fajnie, że Wojtek Szczęsny z Łukaszem Skorupskim uratowali nas przed większą liczbą straconych goli - powiedział były prezes PZPN w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.
Boniek został również zapytany, czy woli słabą grę i dobry wynik w Katarze, czy też lepszą grę i słaby wynik w Niemczech. - Oczywiście, że Katar. Tam wszystko popsuła atmosfera wokół kadry, kłótnia o państwowe pieniądze, premie itd. Pierwszy mecz – z Meksykiem – zremisowaliśmy, nie wykorzystując karnego, w drugim pokonaliśmy Arabię, w trzecim broniliśmy się dzielnie i na miarę możliwości. Nie jestem masochistą, ale uważam, że w zawodowej piłce na koniec najważniejszy jest wynik. W 99 procentach przypadków osiąga się go dzięki dobrej organizacji i dobrej grze. Zdecydowanie rzadziej – wyłącznie dzięki szczęściu. W Katarze, nie grając wielkiej piłki, mając afery dookoła, wyszliśmy z grupy. Przecież nie powie mi pan, że w Niemczech wypadaliśmy na boisku dużo lepiej, efektowniej? Nie wygraliśmy ani jednego meczu. W ciemno biorę wynik z Kataru - ocenił Boniek.