– Było wzruszenie?
– Już się zacząłem cieszyć, jak ona wygrała kwalifikacje olimpijskie, przyjechała do mnie i powiedziała mi o tym. Pojechała do Paryża, wygrała pierwszą, drugą i trzecią walkę. Szczęście duże, bo ja ją wychowałem, trudno to szczęście w ogóle opisać? Bardzo wzruszyłem się na
– Jaka ta Julia była?
– Przyszła do mnie jako 12-latka na salę bokserską do II LO w Chełmie. Wcześniej trenowała karate. Spodobał jej się boks, miała dobre wyniki. Zobaczyłem jej pierwsze ruchy, od razu pomyślałem, że to będzie dobra zawodniczka. Miała już taki bokserski ruch?
– Była grzeczna?
– Nie jest grzeczniutka jak inne dzieci, ale nie jest rozrabiaką, zawsze uśmiechnięta. Zawsze miała dobry kontakt z rówieśnikami, z trenerami. To jest ważne. Na tarczę ją często brałem. Dzwoniła do mnie: trenerze, może zrobimy trening? Brałem klucz od sali szkolnej i ćwiczyliśmy.
– Jak Pan przeżywał finał?
– Bardzo się wzruszyłem. Zaboksowała trochę inaczej, powinna skracać dystans, bo rywalka miała długie ręce. W trzeciej rundzie skracała dystans i było lepiej. Może trenerzy mieli inne opinie. Mówili mi niektórzy że jakbym tam był, to Julia inaczej by boksowała. Nie mogła boksować w dystansie, powinna go skracać. To będzie naprawdę wspaniała zawodniczka, za cztery lata będzie miała złoto. A jeszcze przed nią ME i MŚ. Będzie zdobywała medale, bo ona ma charakter do boksu.
– Większy niż inni?
Czy to byłby mistrz świata, czy ktokolwiek inny: Julia wychodzi i chce się bić. Wszystkich traktowała jednakowo. Nie odpuszczała i się nigdy nie bała.
– A tego uśmiech kto ją nauczył?
– Tego jej nie uczyłem! Nie wolno robić gestów, które poniżają rywali. Tym byłem zaskoczony. Trochę ironicznie się uśmiechała, pewnie by zdeprymować większą przeciwniczkę.