"Super Express": - W Polsce wszyscy są zaskoczeni, że wystawił pan Świerczoka w pierwszym składzie i że tak dobrze mu poszło. Niemiecka prasa też go chwaliła. A pan jak ocenia jego debiut?
Marco Kurz: - Od początku byliśmy świadomi, że trafił nam się piłkarz z potężnym potencjałem. A dlaczego zagrał od razu w wyjściowym składzie? Bo w trakcie przygotowań był naszym czołowym napastnikiem, zrobił na wszystkich znakomite wrażenie. Być może podjęliśmy pewne ryzyko, bo samo wrażenie to może być za mało, gracz musi się jeszcze pokazać z dobrej strony także w trakcie meczu ligowego. Nie każdemu to się udaje, ale Kuba jest w świetnej formie i nie zawiódł.
- Nieczęsto się zdarza, że klub z Bundesligi kupuje piłkarza z 2. polskiej ligi. Jak znaleźliście Świerczoka? Ile razy widział go pan na żywo czy na DVD?
- Gdy mamy w planie inwestycję w piłkarza, to przygotowujemy się do niej sumiennie. Oglądaliśmy go wielokrotnie i nabraliśmy pewności, że to jest piłkarz, dla którego jest miejsce w Bundeslidze. I że to zawodnik, który od razu może pomóc naszemu klubowi. A że występował w niższej klasie? Jest mi obojętne, w której lidze gra sprowadzany do Kaiserslautern piłkarz, w pierwszej, drugiej czy trzeciej. Jeśli prezentuje cechy gracza Bundesligi, reszta przestaje mieć znaczenie.
- W Polsce pojawiły się wątpliwości, czy nie za wcześnie na wyjazd, czy Kuba nie powinien najpierw spróbować sił w polskiej Ekstraklasie. Nie ma pan obaw, mimo jego udanego debiutu?
- Nie, bo wiążemy duże nadzieje z Jakubem i, co wciąż podkreślam, chcemy mu dać czas, by się rozwijał. Nie stwarzamy żadnej presji w stylu "musisz strzelać od razu dużo goli". Ten skok z niższej ligi do Bundesligi on wykonał sam. Teraz nasza w tym głowa, by to przejście było płynne. Sporo pracowałem z młodymi graczami i wiem, że oni potrzebują pewnej stabilności, dużo grania na stałym poziomie.
- Świerczok powtarza, że chciałby iść śladami Roberta Lewandowskiego. Ma szansę?
- Naturalnie. To widać choćby po jego zaangażowaniu. Przecież zamiast wybrać polską Ekstraklasę, postanowił od razu spróbować sił w Bundeslidze. Nie oczekuję od niego, by natychmiast pokazywał klasę porównywalną z klasą słynnych rywali, ale to, że nadaje się do naszej ligi, widać już dziś.
- Świerczok ma być następcą Iliana Micanskiego. Dlaczego Bułgarowi u was nie wyszło?
- Na początku szło mu nieźle, ale potem nie rozwijał się tak, jak oczekiwaliśmy. Rozstaliśmy się na zasadzie wypożyczenia do 2. Bundesligi, gdzie powinien dostać więcej szans. Micanski i Świerczok to różne typy piłkarzy. Bułgar lubi mieć więcej przestrzeni, wtedy pokazuje klasę, z kolei Świerczok szuka kontaktu z rywalem, nie unika walki i bezpośrednich starć. I dobrze, bo w Bundeslidze napastnik musi być zuchwały i bezczelny.
- Do Niemiec Świerczok przyjechał z mamą i psem, któremu dał na imię Drogba. Myśli pan, że Kuba ma szansę grać w przyszłości tak jak reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej?
- Cały czas będę powtarzał, żeby nie wywierać presji na młodym zawodniku, zwłaszcza po jednym rozegranym meczu. Niech spokojnie buduje karierę na miarę dobrej gry w Bundeslidze i z pożytkiem dla reprezentacji Polski.
- Menedżer Ariela Borysiuka przyznał, że działacze Kaiserslautern negocjują jego zakup od Legii...
- Potwierdzam nasze zainteresowanie tym piłkarzem. To na razie tyle w tej sprawie.