Nie do końca. Telefony na linii Katalonia – Bawaria wciąż rozgrzane są do czerwoności i na dniach może pojawić informacja, że Lewandowski jednak do Barcelony przechodzi. Kolejna już oferta ma zbliżyć się mocno do oczekiwanej przez Bayern kwoty 50 milionów euro. Przeszkodą jest jednak fakt, że Bawarczycy wciąż nie pozyskali następcy Lewandowskiego, który gwarantowałby zbliżony poziom do Polaka. Muszą jednak rozważyć, czy chcą na siłę trzymać w klubie sfochowanego zawodnika.
- Na dziś pewne jest, że moja historia z Bayernem dobiegła końca. Po ostatnich miesiącach nie wyobrażam sobie dalszej współpracy. Transfer będzie dobrym rozwiązaniem dla obu stron. I wierzę, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko dlatego, że może to zrobić – mówił Lewandowski miesiąc temu, co rozpaliło hiszpańskie (i nie tylko) media. I choć wciąż wydaje się, że sprawa utknęła w martwym punkcie, to jest ogromna szansa, że najbliższe dni przyniosą tak oczekiwany w obozie Lewandowskiego przełom.
Dramat polskiego bramkarza! W pożarze stracił dom. Zbierają pieniądze na odbudowę
Jeszcze kilka tygodni temu działacze Bayernu twardo twierdzili, że nigdzie Lewandowskiego nie puszczą, bo ma rok kontraktu. Teraz wyraźnie zmiękli, bo ten argument zniknął, za to pojawiają się informacje o oczekiwanej przez Bayern kwocie. Wydaje się, że Bayern powinien szukać następcy Lewandowskiego, tymczasem dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić poleciał do Juventusu załatwiać transfer... obrońcy, Matthijsa de Ligta.