"Maciej Skorża, Maciej Skorża - trenerze, jesteśmy z tobą" - kibice Wisły przez cały mecz skandowali nazwisko szkoleniowca "Białej Gwiazdy". Skorża bił im brawo, dziękując za wsparcie. To wczoraj było mu bardzo potrzebne. Jeszcze bardziej było potrzebne zwycięstwo z Odrą 3:1. To uratowało być może jego głowę. Od dłuższego czasu spekulowało się, że w razie porażki trener może pożegnać się z posadą.
Na mistrzów Polski mobilizująco nie wpłynęła nawet informacja, że spotkanie obserwują wysłannicy włoskiej Parmy i niemieckiego HSV Hamburg. Skrzydeł nie dodała im także obecność na trybunach Tomasza Frankowskiego - trzykrotnego króla strzelców naszej ekstraklasy. W pierwszej połowie grali wolno, nie potrafili sforsować obrony gości. Gdy wydawało się, że gol musi paść, na przeszkodzie stawał Adam Stachowiak. Jak w 5. minucie, gdy wspaniale obronił strzał główką Pawła Brożka z pięciu metrów.
Trudno zgadnąć, co powiedział krakowianom w szatni ich szkoleniowiec. Ale po przerwie pokazali pazury.
Szalał Rafał Boguski. Najpierw popisał się silnym strzałem z ośmiu metrów, po którym Stachowiak był bezradny. Kilka chwil później, po zagraniu od Marka Zieńczuka, główką z bliska umieścił piłkę w siatce, by w 67. minucie ponownie wykorzystać podanie Zieńczuka.
"Raz, dwa, trzy, Boguski" i "Jesteśmy z tobą, trenerze, jesteśmy z tobą, chodź do nas" - grzmiało jeszcze długo na Reymonta po ostatnim gwizdku sędziego. Fani wierzą, że Skorża nie straci posady.
- Nie był to supermecz w moim wykonaniu, ale wykorzystałem trzy okazje i zrobiłem to, co do mnie należało - ocenił po meczu swój występ Rafał Boguski. - Jest to mój pierwszy hat trick w ekstraklasie. Ale w czwartej lidze udało mi się raz nawet zdobyć siedem bramek w jednym spotkaniu. Najważniejsze, że wygraliśmy i zmazaliśmy plamę po ostatnich porażkach. Cieszy mnie, że kibice wspierali trenera. My też chcielibyśmy, żeby on został.