Jose Mari Bakero: chcę być współwłaścicielem Czarnych Koszul

2010-05-21 5:00

Jose Mari Bakero (47 l.) jest zadowolony z pierwszego sezonu pracy w Polsce. Hiszpan czuje się u nas tak dobrze, że zamierza sprowadzić rodzinę i pracować w Polonii jeszcze długo.

"Super Express": - Prezes Wojciechowski dał panu wybór: albo milion złotych premii za mistrzostwo Polski w przyszłym sezonie, albo 25 procent akcji klubu. To prawda, że wybrał pan to drugie?

Bakero: - Prawda. Prezes mocno mnie zaskoczył ofertą. Takiej jeszcze w życiu nie dostałem. Owszem, mówiło się zawsze o premiach, ale nikt mi akcji klubu nie zaoferował. A że pieniądze to nie wszystko, to wybrałem akcje.

- Ale warunek jest jeden - mistrzostwo Polski.

- Co może być fajniejszego niż walka o tytuł? Jestem "za", pod warunkiem, że dojdzie kilku dobrych piłkarzy. Ale znając prezesa, można liczyć na wzmocnienia. No i nie jest też taki straszny, jak go malowali. Nawet hiszpańska prasa pisała, że to "pożeracz trenerów". No, ale mnie do tej pory nie pożarł (śmiech).

- Jest pan zadowolony z pierwszego roku pracy w Polsce?

- Tak, bo udało się osiągnąć najważniejsze - utrzymać zespół w lidze. A przejmowałem Polonię, która na 12 meczów przegrała 9 i była w rozsypce. Po drugie, nie jestem już "zielony", jeśli chodzi o polską ligę. I po trzecie - dobre opinie o Warszawie znalazły potwierdzenie. Czuję się tu wyśmienicie, w sierpniu sprowadzam do Polski żonę i dzieci.

- Nie wszystko jednak jest takie różowe. Jak mógł się pan tak pomylić, sprowadzając Cesara Cortesa?

- Teoretycznie wszystko wydawało się logiczne. Wziąłem go z drużyny lidera ligi chilijskiej, gdzie w 6 meczach strzelił 4 gole. Miał jednak kłopot z aklimatyzacją, do ligi wszedł z marszu, a my każdy mecz graliśmy o życie. A ja nie jestem samobójcą - skoro grał słabiej niż inni, to nie było sensu na niego stawiać.

- Lepszym transferem był Hiszpan, Andreu Gerao Mayoral, choć i jego gra nie wszystkich zachwyciła.

- Robił to, czego od niego oczekiwałem. Pomoże mu bramka, którą strzelił w meczu z Legią. Podobno dzięki temu Polonia po raz pierwszy od 60 lat wygrała u siebie derby Warszawy. Andreu szybko zaaklimatyzował się w Polsce. Może dlatego, że pochodzi z północy Hiszpanii, a tam potrafi być równie chłodno i deszczowo jak u was (śmiech).

- I dalej będzie pan szukał piłkarzy w Hiszpanii czy Ameryce Południowej?

- Zmieniłem podejście. Chcę piłkarzy z polskiej ligi. Niekoniecznie Polaków, ale takich, którzy już tu grają, nie potrzebują czasu na adaptację. Cel numer jeden to zakup napastnika. Bo Gołębiewski to wielki talent, ale sam nie da rady.

- Micanski, Niedzielan, Tshibamba? Podobno o nich się staracie…

- Każdy z wymienionych to bardzo dobry piłkarz. To na razie tyle (śmiech).

- Prezes Wojciechowski na przyszłoroczne stulecie klubu chciałby wielkiej Barcelony na meczu towarzyskim w Warszawie. To realne?

- Realne. W końcu grałem w Barcelonie wiele lat, można wykorzystać moje znajomości. Pomogę prezesowi ściągnąć Barcę. Podejście do polskiej ligi trochę się w Hiszpanii zmieniło. Kiedyś w tamtejszych gazetach podawano informacje nawet o lidze boliwijskiej, a polskiej nie. Teraz pojawia się już polska liga z zaznaczeniem wyników Polonii. Czyli moja praca jednak się przydaje.

Najnowsze