„Super Express”: - Zacznijmy od meczu z Górnikiem Zabrze. Był rzut karny po nadepnięciu na twoją stopę przez obrońcę Górnika?
Carlitos: - Oczywiście, że był. To znaczy powinien być, bo nie został odgwizdany. Ale ujęcia video pokazują jasno, że było przewinienie.
- Próbowałeś rozmawiać na ten temat z arbitrem…
- Tak. Powiedziałem mu, że karny był ewidentny, że chyba każdy to widział. Nie chcę się zagłębiać w ocenę pracy sędziów, ich praca jest bardzo trudna, skomplikowana i uważam że trzeba im pomagać. Mam więc tylko jedną prośbę: skoro są kamery do pomocy, to ich używajmy. I tyle.
- Twój drugi gol był bardzo efektowny. Generalnie lubisz oglądać takie swoje bramki, nakręcasz się tym, masz kompilację najładniejszych trafień?
- Nie mam, nie tworzę żadnych „the best of”, nie puszczam sobie moich goli w nieskończoność. A bramkę w Zabrzu obejrzałem chyba raz, niedługo po meczu. I wystarczy.
- Po tym golu pokazałeś na swoje nazwisko na koszulce i coś powiedziałeś. Co dokładnie?
- Zostawię to dla siebie (śmiech). Nie będę tego zdradzał.
- Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że wynik dla Legii był lepszy w Zabrzu niż styl?
- A w piłce gra się dla wyniku, czy dla stylu?
- Najważniejszy jest wynik, ale dobry styl też nie zaszkodzi…
- Wygraliśmy, skasowaliśmy trzy punkty i to jest najważniejsze. Reszta zasadniczo nie ma znaczenia. Zadanie wykonane, jedziemy dalej. Tak bym to ujął.
- A co się stało wcześniej w Krakowie? 0:4 w fatalnym stylu…
- Co się stało? Stało się, to co było widać. Wynik mówi za siebie. Nic już z tym nie zrobimy. Rozpamiętywanie tego nie ma sensu.
- Byłeś mocno wygwizdywany przez kibiców Wisły. Zabolało?
- Trochę zabolało… Po tym ile strzeliłem dla Wisły goli, ile miałem asyst, jak pomagałem klubowi… Skoro ja „zasłużyłem” na takie powitanie, to jak kibice Wisły przywitaliby innych, którzy nic albo niewiele zrobili dla klubu i odeszli za darmo? Ciekaw jestem… Natomiast nie odbieram nikomu prawa do zachowywania się jak uważa za stosowne. Skoro uznali, że tak mnie przywitają to ich sprawa. Jak mówię, z punktu widzenia ludzkiego trochę zabolało, ale nie miało wpływu na moją grę. Takie rzeczy nie mają dla mnie znaczenia na boisku.
- A byłeś kiedyś aż tak głośno wygwizdany jak w Krakowie?
- Nie. Nikt nigdzie tak mnie nie wygwizdał jak na Wiśle.
- Kolejna drażliwa kwestia. Słyszałeś co powiedział o tobie były prezes i współwłaściciel Legii Bogusław Leśnodorski?
- Nie.
- Powiedział: „Moim zdaniem jedynym gościem, który do Legii nie pasuje, jest Carlitos. Gra swoje mecze. Nie wiem, gdzie uczył się taktyki. Jest dobry, ale na podwórku. Z nim będzie Legii trudno”. „Trudno” w domyśle – w europejskich pucharach…
- Hmm… Jeśli tak mówi o mnie, piłkarzu, który w 1,5 roku strzelił w polskiej lidze około 40 bramek, to jakie ma zdanie o innych graczach z Ekstraklasy? Jakie ma zdanie o tych, z którymi sam miał do czynienia? Nawet nie bardzo wiem co odpowiedzieć, bo nie wiem po co to powiedział. Może chciał zrobić trochę szumu wokół siebie… Gdyby powiedział o mnie coś dobrego, to byś mnie teraz o to nie pytał. W takim razie domyślam się, po tych słowach, że nie cieszył się z moich goli w Zabrzu.
- Ale takie słowa drażnią, motywują, nie mają dla ciebie znaczenia?
- Akurat te nie mają znaczenia, bo są bez sensu. Owszem, krytyka, ale sensowna się przydaje. Ta sensowna nie jest.
- W Legii było ostatnio bardzo gorąco, zmienił się trener. Jak wspominasz czasy Ricardo Sa Pinto?
- To już zamknięty rozdział, więc chyba nie ma sensu do tego wracać. Mamy w klubie nową rzeczywistość, nowego trenera, ale cel się nie zmienił…
- No to dwa słowa o Aleksandarze Vukoviciu. Dużo pozmieniał?
- Trener Vuković jest byłym piłkarzem, byłym piłkarzem Legii, bardzo dobrze zna szatnię, zna doskonale naszych piłkarzy, więc wie co można z nas wyciągnąć, co jeszcze wykrzesać. Myślę, że to jego wielki plus. Pracuje mi się z nim bardzo dobrze.
- Gdy myślisz o mistrzostwie Polski dla Legii w tym sezonie, to bardziej przychodzi ci na myśl słowo „niepewność” czy „pewność”?
- Tak, jak mówiłem ci wcześniej, w poprzednich wywiadach, wszystko w trakcie sezonu szybko się zmienia, ale… My myślimy cały czas o tym samym. Pierwsze miejsce.
- Wielu kibiców pyta jakie masz plany? Co latem? Zostaniesz, odejdziesz?
- W głowie mam tylko jedno: mistrzostwo Polski. Poza tym, na tym etapie, nic innego się nie liczy. Nie mam nic zaplanowanego, nic przesądzonego. Za wcześnie na to.
- Przed tym wywiadem zaproponowałem kibicom taką formułę, że mogą się włączyć i zadać swoje pytania. To teraz kilka z nich. Gdzie ci się lepiej mieszka? W Krakowie czy w Warszawie?
- W Warszawie. Po prostu tu mi się bardziej podoba.
- A co ci się najbardziej w Warszawie podoba?
- Stadion. Jest niesamowity. Minusy Warszawy? Nie widzę żadnych.
- Pytanie kulinarne. Paella czy bigos?
- Paella! Natomiast, żeby trafić na dobrą, trzeba jechać do Hiszpanii. Dobra paella w Polsce? Nie spotkałem.
- Kategoria kino. Oglądałeś hiszpański serial „Casa del papel”?
- Oczywiście, że tak. Jestem jego fanem. Super, że wkrótce trzecia seria. A polskie kino? Nie znam w ogóle. Mam w domu hiszpańską telewizję i raczej tego się trzymam (śmiech).
- Kibice pytają czy możesz polecić jakiś hiszpański serial?
- Może nie hiszpański, ale w naszym „klimacie” – polecam „La Reina del Sur”. Bardzo mi się spodobał.
- Najlepszy piłkarz z jakim grałeś w jednym zespole?
- (bardzo długa chwila zastanowienia). Rodri, piłkarz Atletico Madryt.
- A którzy młodzi piłkarze Legii mogą zrobić dużą karierę?
- Majecki, „Szymi” i Dominik. Będę mocno trzymał za nich kciuki.