Nowy piłkarz "Kolejorza" to największy talent bośniackiej piłki. Kosztował około 200 tys. euro, ale - tak jak w przypadku Semira Stilicia - jego wartość ma szybko i gwałtownie rosnąć.
- To, że wybrałem Lecha, jest zasługą właśnie mojego rodaka Semira - zdradza Handzić. - Czytałem w Internecie, że on jest tu gwiazdą. Powiedział, że trener stawia na młodych piłkarzy i że na pewno będę tu miał okazję się pokazać. W Lechu jest wielu graczy z Bałkanów, więc łatwiej mi się będzie zaaklimatyzować. A do tego klub wciąż gra w Pucharze UEFA.
O Bośniaka mocno zabiegało Dinamo Zagrzeb. Chorwaci oferowali nawet 600 tysięcy euro.
- To była bardzo konkretna oferta, ale ja chciałem "wyfrunąć z gniazda" trochę dalej niż tylko do Zagrzebia - tłumaczy. - Ojciec też doradził mi, żeby postawić na klub spoza Bałkanów.
Handzić cieszy się, że w Pucharze UEFA Lech wylosował Udinesce.
- To rywal w naszym zasięgu. Szanse obu zespołów oceniam po równo - przekonuje. - Wiem, co mówię, bo co tydzień oglądam ligę włoską. Głównie Inter Mediolan, bo tam występuje mój ulubieniec, Zlatan Ibrahimovć. W moim pokoju wisi kilka jego plakatów. Chcę grać jak Zlatan!
Bośniak jeszcze nigdy nie był w Polsce. Po raz pierwszy pojawi się w Poznaniu 10 stycznia.
- Przyjeżdżam sam, bez dziewczyny. Może znajdę ją w Polsce? - uśmiecha się. - Mam wrażenie, że znam Polskę i Poznań. Ale na razie tylko z opowieści Stilicia. Zadeklarował, że będzie moim opiekunem. Zawsze mieszkałem z z rodzicami i nigdy o nic nie musiałem się martwić. Obawiam się tylko polskiej pogody, bo podobno jest zimno. No i polskiej kuchni, ale Stilić mówił, że głodny chodził nie będę. A jak nic mi nie zasmakuje, to może ściągnę do siebie mamę? - zastanawia się Bośniak, który w wolnych chwilach czyta książki o tematyce science fiction. Handzić ukończył technikum mechaniczne. Teraz rozpoczyna studia wyższe. W Polsce, w Poznaniu.
- Muszę mieć dobre wyniki, bo ojciec jest bardzo wymagający. Kibicuje mi i wierzy we mnie, a ja nie mogę mu przynieść wstydu - kończy Haris Handzić.