- Czym konkretnie podpadłeś Franciszkowi Smudzie?
Patryk Małecki: - Nie wiem. Nigdy nie miałem żadnej scysji z selekcjonerem. Może trener za często ogląda Wisłę na stadionach, na których nie jestem lubiany, i słucha opinii na mój temat z trybun? Bardzo bym chciał grać w reprezentacji, robię wszystko, by do niej wrócić, ale to Franciszek Smuda wysyła powołania. Przyzwyczaiłem się już, że nie do mnie.
- Bardziej od selekcjonera ceni cię prezes Polonii Warszawa. Józef Wojciechowski ujawnił, że jesteś jedynym piłkarzem Wisły, którego wziąłby do swojego klubu.
- Każdy mnie za coś gani, więc tym bardziej dziękuję właścicielowi Polonii za miłe słowa. Prezes Wojciechowski to wymagający człowiek, więc chyba musiałem jakoś zapracować na jego uznanie. Muszę mu jednak odmówić. Wisła to moja miłość i nie zamierzam nigdzie odchodzić.
- W czwartej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów zmierzycie się z cypryjskim Apoelem Nikozja. To dobre losowanie dla "Białej Gwiazdy"?
- Nie chwalę się, ale wytypowałem, że zagramy z klubem z Izraela albo właśnie z Apoelem. Wszyscy teraz liczą na to, że łatwo sobie poradzimy i wreszcie awansujemy do fazy grupowej. Dlatego jeśli nam się nie uda, to będzie katastrofa. Tymczasem Cypryjczycy to dobra drużyna, której nie można lekceważyć, i mecze przeciwko nim na pewno nie będą dla nas łatwe.
- Mogliście wygrać z Polonią, ale Andraż Kirm zamiast do pustej bramki, trafił w poprzeczkę. Dałeś mu w szatni burę?
- Jestem grzecznym człowiekiem i nie krzyczę na kolegów.