Velimirovicia pokonać chcieli Piotr Wiśniewski, Ivans Lukjanovs i wspomniany Benson, ale za każ-dym razem to on był górą.
- Kiedy graliśmy mecz sparingowy przed sezonem, strzeliłem mu gola. Teraz zawiodłem. Miałem tyle sytuacji, że coś powinno wpaść - kręcił głową po spotkaniu Piotr Wiśniewski.
Piłkarze ŁKS-u schodzili z murawy pięknego stadionu PGE Arena z szerokimi uśmiechami, mimo że byli w tym meczu zdecydowanie słabsi. Tylko szczęściu i umiejętnościom Velimirovicia zawdzięczają fakt, że zdobyli debiutancki punkt w Ekstraklasie i po raz pierwszy nie stracili żadnego gola.
- Remis nas cieszy, z kolei Lechia może być mniej zadowolona. W meczu pucharowym Pavle Velimirović bardzo dobrze się pokazał, teraz też nas uratował. Dziękujemy mu - podkreślał napastnik ŁKS, Marek Saganowski.
Niewyraźne miny mieli po spotkaniu oczywiście piłkarze Lechii i trener Tomasz Kafarski.
- Cały czas wierzyłem w tę zwycięską bramkę, ale się nie doczekałem. Część kibiców chciałoby mnie już odesłać do Kaszubii Kościerzyna, ale ja się nie poddam. Lechia będzie walczyć - zapewnia Kafarski.