Czarodziej za 100 tysięcy dolarów

2008-01-21 23:23

- W Lechu koledzy wołają na mnie Robinho, ale ja jestem fanatykiem Cristiano Ronaldo. Moją najmocniejszą stroną jest drybling i mam nadzieję, że wiosną cała polska liga się o tym przekona - zapowiada 18-letni Peruwiańczyk Anderson Cueto Sanchez, który zdaniem Franciszka Smudy już wkrótce zawojuje naszą ekstraklasę.

- Lewą nogę nasz Anderson ma tak dobrą, jak ten Ze Roberto z Bayernu Monachium. A uderzenie to nawet lepsze, silniejsze! - zachwala swojego pupila Smuda.

Lech wypatrzył go w Peru, w młodzieżowym zespole Sportingu Cristal. Poznaniacy zapłacili za Andersona 100 tysięcy dolarów, ale twierdzą, że ta inwestycja zwróci się wielokrotnie.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Lechowi tak zależy na rozwoju talentu Andersona, że poznaniacy zgodzili się nawet, aby sprowadził do Polski rodzinę.

- W lutym dołączą do mnie mama, tata i 8-letni braciszek. Chcę ich mieć przy sobie, bo z rodziną najlepiej się czuję. Byli już w Polsce i choć na początku wszyscy mieliśmy trochę problemów z aklimatyzacją, to teraz jest OK. A Polska to dla mnie miłość od pierwszego wrażenia. Miałem takie szczęście, że już w pierwszy dzień pobytu trafiłem na mecz Lecha. Kiedy zobaczyłem, jaka jest atmosfera na stadionie, od razu powiedziałem głośno do siebie: - chcę tu zostać. Kontrakt podpisałem na 5 lat.

Anderson uważa, że poznańscy kibice są nawet bardziej fanatyczni niż słynący z gorącej krwi Latynosi.

Precyzyjny jak szwajcarski zegarek

- W Peru kibice reagują żywiołowo, ale takich emocji jak w Poznaniu nigdy wcześniej nie doznałem - chwali fanów "Kolejorza" pomocnik, o którym peruwiański dziennik "El Bocon" napisał, że lewą nogę ma tak precyzyjną jak szwajcarski zegarek.

- To prawda - znów włącza się Smuda, traktujący młodego Peruwiańczyka jak syna.

- Tak to jest. Jednego piłkarza trzeba potraktować pałą, żeby się starał, a innego podrapać za uszkiem. Anderson należy do tych drugich - uśmiecha się szkoleniowiec poznańskiego Lecha.

Najnowsze