Schorzenie nawet u osobników o potwierdzonym wysokim ilorazie inteligencji powoduje gwałtowne zaburzenia władz umysłowych. Przykładów jest sporo.
Antoni P., dobrze prosperujący handlowiec z podłódzkiego Rzgowa nagle założył „plantację” brazylijskich gwiazd piłkarskich w Piotrkowie, a przy tym doprowadził do ruiny jeden klub w Łodzi i jeden w Szczecinie.
Wybitny spec od produkcji kabli, notowany wysoko w rankingu „Forbesa” Bogusław C. zatrudnia właśnie czwartą generację hochsztaplerów obiecujących doprowadzenie jego drużyny do Ligi Mistrzów.
Ekspert komputerowy znany od Australii po Polskę, profesor AGH Janusz F. wykonuje rozśmieszające ludzi brewerie w rodzaju zatrudniania trenera na 10 lat i zwalnianiu go po 1 miesiącu.
Wybitny twórca filmowy i ojciec założyciel telewizji Mariusz W. od paru lat daje się kiwać jak dziecko i do prowadzenie klubu zatrudnia ćwierćinteligentów.
Na czoło zidiociałych właścicieli drużyn ma duże szanse wysunąć się przedsiębiorca budowlany Józef W., który wypracował sobie odruch zwalniania z pracy wygrywających trenerów i zastępowania ich autorami szeregu klęsk.
Statystyki nie kłamią, a zestaw objawów powtarza się: piłka + duży szmal = zgłupienie. Jednostkę chorobową (proponuje nazwę: dementia futbolis) trzeba wprowadzić do oficjalnego katalogu chorób i rozpocząć energiczne prace nad szczepionką. W przypadkach najcięższych wyleczenie gwarantuje wyłącznie amputacja majątku.
Demencja futbolowa
W czasach, gdy ludzie rujnują się kupując szczepionkę przeciw „świńskiej grypie” w kraju szerzy się choroba równie groźna, choć – jak dotąd – nieśmiertelna. Występuje u ludzi: po pierwsze – posiadających znaczne pieniądze, po drugie – kupujących kluby piłkarskie.