Piłka nożna to zawód jak każdy inny, choć "nieco" lepiej płatny. A od każdego pracownika winno wymagać się zaangażowania, zainteresowania, ale też rozeznania w danej tematyce, która jest mu niezbędna to pełnienia swoich obowiązków. Dlatego zadaniem piłkarza jest nie tylko trenowanie i gra w meczach, ale też chociażby orientowanie się w sytuacji w tabeli ligowej.
Lechia Gdańsk - Legia Warszawa. Henning Berg: Zrobimy, co możemy, ale to Lech jest bliżej tytułu
Kłam tej tezie zadał jednak po meczu z Lechią Gdańsk Dominik Furman. Gdy tuż po końcowym gwizdku reporter NC+ Bartosz Ignacik poprosił go do wywiadu, ten był wyraźnie załamany. Trudno się dziwić, Legia zagrała kolejny w tym sezonie fatalny mecz. Jednak nastrój pomocnika jeszcze się pogorszył, kiedy dowiedział się o wyniku Lecha. "Kolejorz" pokonał na wyjeździe Górnika Zabrze 6:1 i do mistrzostwa brakuje mu tylko punktu, ale Furman chyba niezbyt uważnie śledził tabelę przed 36. kolejką.
- Lech jest mistrzem Polski - palnął po tym, jak usłyszał o zwycięstwie odwiecznego rywala. I choć reporter NC+ starał mu się wytłumaczyć, że Legia jednak ma wciąż szansę na mistrzostwo, to nie dochodziło to do pomocnika wypożyczonego z francuskiej Tuluzy. Dopiero po kilku próbach dał się przekonać, że faktycznie jeszcze iskierka nadziei na obronę tytułu jest - Aha, w takim razie w meczu z Górnikiem damy z siebie wszystko - nagle zmienił ton Furman.
Z jednej strony można powiedzieć, że to zwyczajna pomyłka, o którą w pomeczowych emocjach bardzo łatwo. Z drugiej strony skoro tysiące kibiców Legii znają układ tabeli i chociaż pobieżnie regulamin rozgrywek, to tym bardziej powinno się tego wymagać od piłkarza. Przypomnijmy, że w przypadku porażki Lecha z Wisłą i zwycięstwa Legii z Górnikiem to klub z Warszawy będzie mistrzem, bo w fazie zasadniczej był przed "Kolejorzem", i wyprzedzi go w przypadku równej ilości punktów.
A Dominik Furman najwyraźniej nie wiedział nawet, ile jego drużyna ma straty do lidera. Czyżby piłkarze nie rozmawiali w szatni o swoich szansach na obronę tytułu? Czyżby nie znali zasad, jakimi kieruje się T-Mobile Ekstraklasa? Okazuje się, że Legia w tym sezonie lekceważyła rywali nie tylko na boisku, ale także poza nim. Bo jak inaczej nazwać fakt, że jej piłkarz nie zna układu tabeli? I w takim wypadku jak najbardziej zasłużenie mistrzostwo w niedzielę powędruje do Poznania.