Michał Probierz z pewnością nie tak wyobrażał sobie początek nowego sezonu Ekstraklasy. Jego spokojna praca miała sprawić, że Cracovia od samego początku powalczy w górnej części tabeli. Tymczasem rzeczywistość okazała się nadzwyczaj brutalna. W czterech pierwszych spotkaniach "Pasy" zgarnęły zaledwie dwa punkty po remisach z Arką Gdynia (0:0) i Pogonią Szczecin (1:1). Przed startem piątej kolejki drużyna z Grodu Kraka znajdowała się w strefie spadkowej. W lepszych humorach do rywalizacji w piątek przystąpiło Zagłębie Lubin. "Miedziowi", choć zanotowali dwie porażki z rzędu, to wcześniej dopisali do swojego konta siedem "oczek" i mogli złapać trochę spokoju.
Przeciwko ekipie z Dolnego Śląska Cracovia od początku ruszyła z animuszem do przodu. Choć krakowianie nie stwarzali sobie klarownych sytuacji, to mieli optyczną przewagą i wydawało się, że kwestią czasu jest chwila, w której "Pasy" wreszcie ukąszą drużynę w pomarańczowych koszulkach. Zespół Mariusza Lewandowskiego z kolei rzadko znajdował się pod bramką Macieja Gostomskiego i ograniczał się do ataków z kontry. Najciekawiej zrobiło się w samej końcówce pierwszej połowy. W 43. minucie Cracovia skonstruowała bardzo ciekawą akcję i Javi Hernandez był o krok od strzelenia gola piętką. Dobrą interwencją popisał się jednak Dominik Hładun, a dobitka Marcina Budzińskiego poleciała obok bramki. Chwilę później Hernandez trafił już do siatki, ale asystent pana Łukasza Szczecha podniósł do góry chorągiewkę.
Rozpoczęła się konsultacja z wozem VAR. Trwała ona dobre trzy minuty, ale ostatecznie decyzja o odgwizdaniu ofsajdu została podtrzymana i wydawało się, że do przerwy będziemy mieli bezbramkowy remis. Wtedy jednak zabójczą akcję przeprowadzili lubinianie. Piłkę na skraju pola karnego otrzymał Bartłomiej Pawłowski i strzałem w długi róg pokonał bezradnego, wyciągniętego jak struna, Gostomskiego. Przy Kałuży znowu zapanowała cisza, a kibice gospodarzy byli wyraźnie niepocieszeni.
Od początku drugiej połowy Zagłębie starało się kontrolować to, co dzieje się na boisku i utrzymać korzystny wynik do końcowego gwizdka. Cracovia nie potrafiła znaleźć sposobu na "Miedziowych". Gdy miała okazję, by doprowadzić do wyrównania, to brakowało dokładności. Na nic zdawała się gestykulacja Michała Probierza tuż przy linii bocznej - jego piłkarze po prostu nie mieli pomysłu na rozgrywanie ataków pozycyjnych przeciwko dobrze zorganizowanym w defensywie przyjezdnym. Widząc, co się dzieje trener gospodarzy postanowił wzmocnić siłę ognia. Na boisko wszedł między innymi Sergei Zenjow. I to właśnie on w 71. minucie wpadł na pomysł strzał z dystansu. Okazało się, że to może być metoda na wąsko grających obrońców z Dolnego Śląska. Po uderzeniu Estończyka siatka co prawda zatrzepotała, ale piłka trafiła tylko w jej boczną część na zewnątrz słupka.
Chwilę później szczęścia spróbował także Hernandez. Hiszpan poszedł śladem Zenjowa i postanowił uderzyć z dalszej odległości. Jego próba z rzutu wolnego zmierzała prosto w okienko bramki gości, ale czujnością popisał się Hładun. Golkiper "Miedziowych" popisał się robinsonadą i wybił piłkę na rzut rożny, dając odetchnąć swoim partnerom z linii defensywnej.
Na tych dwóch okazjach emocje w tym meczu niestety się skończyły. W końcówce Cracovia nie umiała już poważnie zagrozić bramce Hładuna, a Zagłębie starało się spokojnie dowieźć minimalne prowadzenie i to zadanie zakończyło się sukcesem. Dzięki przerwaniu serii dwóch porażek i dopisanym w piątek trzem punktom, "Miedziowi" z dziewięcioma punktami wskoczyli na czwartą pozycję. Cracovia z kolei powoli zapuszcza korzenie na dnie. Jest przedostatania z dorobkiem dwóch "oczek".
Cracovia - Zagłębie Lubin 0:1 (0:1)
Bramka: Bartłomiej Pawłowski 45
Żółte kartki: Balić, Dąbrowski, Tuszyński, Tosik, Hładun
Cracovia: Gostomski - Diego, Ditjatiew, Helik, Rapa - Dimun - Strózik (69. Szczepaniak), Hernandez, Budziński, Wdowiak (82. Sierdierow) - Piszczek (61. Zenjow)
Zagłębie: Hładun - Czerwiński, Dąbrowski, Guldan, Balić - Matuszczyk - Bohar (54. Janoszka), Jagiełło (72. Tosik), Starzyński, Pawłowski - Tuszyński (79. Mares)