Przed meczem wydawało się, że mocniej zmotywowani na spotkanie będą gospodarze. Piast Gliwice, wicemistrz z zeszłego sezonu, w bieżących rozgrywkach wygrał tylko jeden mecz. Przed poniedziałkowym spotkaniem ze Śląskiem Wrocław podopieczni trenera Latala mieli na koncie zaledwie siedem punktów i w tabeli wyprzedzali tylko Wisłę Kraków. Wrocławianie w poprzednich spotkaniach zgromadzili o trzy "oczka" więcej od rywali.
Spotkanie w Gliwicach było z gatunku tych, o których wszyscy obserwujący chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Tempo mierne, akcji przyspieszających bicie serca w ogóle nie było. Dopiero w drugiej połowie pod bramkę gospodarzy zaczęli przebijać się piłkarze Śląska. Dwa razy okazje, by pokonać Jakuba Szmatułę miał Ryota Morioka. Japoński gwiazdor WKS-u strzelał z około dwunastu metrów, ale za każdym razem trafiał wprost w golkipera Piasta. Gdy wydawało się, że rywalizacja zakończy się nudnym remisem bez bramek, to w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry pan Bartosz Frankowski podyktował wątpliwy rzut karny dla gości. Pewnym egzekutorem "jedenastki" okazał się Kamil Biliński. W doliczonym czasie gry stała się rzecz nieprawdopodobna. Piast po raz pierwszy poważnie zagroził bramce Mariusza Pawełka i od razu strzelił gola za sprawą główki Heberta. Mecz zakończył się sprawiedliwym remisem 1:1
Sytuacja obu zespołów w tabeli niewiele się zmieniła. Piast wciąż okupuje przedostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy i do bezpiecznego miejsca traci dwa punkty. Wrocławianie z jedenastoma "oczkami" na koncie są na miejscu dziewiątym.
Piast Gliwice - Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)
Bramki: Hebert 90 - Kamil Biliński 90 (k)
Piast: Szmatuła - Girdvainis, Sedlar, Hebert - Pietrowski, Bukata (75. Żivec), Murawski, Mraz - Masłowski (46. Barisić), Jankowski, Badia (80. Moskwik)
Śląsk: Pawełek - Pawelec, Celeban, Dvali, Augusto - Kokoszka, Stjepanović (59. Goncalves) - Dankowski, Morioka (71. Riera), Alvarinho - Biliński
Żółte kartki: Bukata, Hebert, Moskwik - Kokoszka, Celeban