W ostatnich tygodniach Serb na brak ofert nie narzekał.
- Byłem najbardziej pożądanym bramkarzem w Europie - śmieje się Isailović. - Dzwonili agenci z Grecji, Belgii, a najciekawszą ofertę dostałem z rosyjskiego Spartaka Nalczik. Finansowo była znacznie lepsza od tej, którą przedstawili Polacy - zdradza. - Jeszcze jedno: odebrałem także telefon od dwóch serbskich agentów, którzy twierdzili, że załatwią mi pracę w Legii Warszawa i Wiśle Kraków, bo jest zainteresowanie tych klubów - dodaje.
Isailović odrzucił jednak te propozycje, podobnie jak możliwość przeprowadzki do Partizana Belgrad.
- Działacze tego klubu po prostu się spóźnili - tłumaczy. - Choć gdybym tam poszedł, to ucieszyłbym selekcjonera Radomira Anticia i trenera bramkarzy naszej reprezentacji. Obaj chcieli, bym został w Serbii. Ale najlepiej, żeby nie w Cukaricki Belgrad, bo to ostatni zespół w lidze i niezręcznie byłoby brać kogoś stamtąd na mundial - uśmiecha się Bojan.
Dlaczego zatem wyjechał z Serbii, i to do Zagłębia, które w polskiej lidze zajmuje przedostatnie miejsce?
- Po pierwsze: ta pozycja nie oddaje możliwości tej drużyny. Pamiętajmy, że Zagłębie w 2007 roku było mistrzem Polski, walczyło o Ligę Mistrzów. Po drugie: w Lubinie jest piękny stadion i mocny sponsor. Po trzecie: z działaczami Zagłębia dogadałem się błyskawicznie, szczegóły kontraktu ustaliłem w godzinę - podkreśla.
Zagłębie zrobiło dobry interes, bo Isailović to solidny bramkarz, a za kilka miesięcy pojedzie z kadrą Serbii na MŚ do RPA. Jeśli zagra, jego wartość pójdzie w górę.
- W grupie z Niemcami, Australią i Ghaną nie jesteśmy bez szans, ćwierćfinał jest w naszym zasięgu - uważa nowy zawodnik Zagłębia. - W kadrze rozegrałem trzy mecze i nie puściłem jeszcze gola, a debiutowałem z... Polską. Teraz w polskiej lidze chcę potwierdzić, że nie jestem bramkarzem z łapanki - kończy Isailović, który w ubiegłym roku otrzymał nagrodę dla najlepszego bramkarza w Serbii.