Nie ma szczęścia Marek Zub do pracy w Ekstraklasie. Co weźmie jakiś zespół, to okazuje się, że jest on idealnym kandydatem do spadku. Tak jak obecny GKS Bełchatów, który w sobotę spadł niemalże na samo dno. Od strefy spadkowej - i naciskającego Ruchu Chorzów oraz Zawiszy Bydgoszcz - dzielą ich już tylko trzy punkty.
Kamil Glik wyrównał osiągnięcie Zbigniewa Bońka!
Co gorsza styl gry nie zachwyca. Ba! Jest po prostu koszmarny. Ofensywa nie wygląda zresztą najgorzej. Arkadiusz Piech i Bartosz Ślusarski kilka razy zagrozili bramce Macieja Gostomskiego. Gorzej natomiast spisuje się kwartet defensywny. Zbozień, Baranowski, Telichowski, Mójta - zapamiętajcie. Jak gracie w jakieś internetowe managery, tych panów lepiej sobie podarujcie.
Nie przypadkowo Lech mógł w weekend strzelić kilka bramek więcej. Nie strzelił, bo zawodziła skuteczność. Co gorsza, gdy na boisko spadł śnieg, "Kolejorz" stracił też gola i przez chwilę mogło się wydawać, że dojdzie do sensacji. Dosłownie przez kilkanaście sekund. Wtedy bowiem w polu karnym odnalazł się odrodzony Paulus Arajuuri - podmienili faceta zimą? - i dał poznaniakom trzy punkty, które zrównały podopiecznych Macieja Skorży z Legią Warszawa. Przynajmniej na dwie godziny.
GKS Bełchatów - Lech Poznań 1:2 (0:1)
Bramki: Wroński 72 - Keita 26, Arajuuri 74
Bełchatów: Emilijus Zubas - Damian Zbozień, Paweł Baranowski, Błażej Telichowski, Adam Mójta - Michał Mak, Grzegorz Baran (83. Piotr Witasik), Pawieł Komołow (68. Łukasz Wroński), Kamil Wacławczyk (46. Bartosz Ślusarski), Maciej Małkowski - Arkadiusz Piech
Lech: Maciej Gostomski - Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Marcin Kamiński, Barry Douglas - Dariusz Formella (89. Niklas Zulciak), Jakub Serafin (84. Tamás Kádár), Łukasz Trałka, Kasper Hämäläinen, Muhamed Keïta (75. Szymon Pawłowski) - Zaur Sadajew
Żółte kartki: Mójta, Małkowski - Trałka, Douglas
Trener Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski zapoczątkował w sobotę nowy sposób motywacji. Inspiracji zaczerpnął chyba z amerykańskich filmów akcji. Albo z portalu Wikileaks, gdzie opisywano metody ameryańskich śledczych przy przesłuchiwaniu terrorystów. W skrócie? Postanowił przełamać barierę umysłu. I generalnie udało mu się. Nam coś się pod sufitem poprzestawiało.
- Nie będę wam wmawiał, że walczymy o czołową ósemkę. Oficjalnie powiem, że walczymy o mistrzostwo Polski - rzucił na konferencji prasowej.
Niestety, do piłkarzy podobna deklaracja chyba nie dotarła. W sobotę tylko zremisowali bezbramkowo z Podbeskidziem Bielsko-Biała i dopisali kolejny akt cudownej wrocławskiej wiosny 2015. Do tej pory w siedmiu meczach zgromadzili... pięć punktów. Co gorsza, na nic innego nie mogli liczyć. Zagrali bowiem koszmarnie i jesli ktoś postanowił właśnie w okolicach godziny 16 udać się ze święconką, to dobrze zrobił. Po dwóch godzinach przed telewizorem mógłby obudzić się w niedzielę. Idealnie na śniadanie.
Śląsk Wrocław - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
Śląsk: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Dudu Paraíba - Flávio Paixão, Tom Hateley, Tomasz Hołota, Peter Grajciar (71. Krzysztof Danielewicz), Róbert Pich (76. Miloš Lačný) - Marco Paixão
Podbeskidzie: Richard Zajac - Tomasz Górkiewicz, Pavol Staňo, Bartłomiej Konieczny, Piotr Tomasik - Marek Sokołowski, Adam Deja, Maciej Iwański, Bartosz Śpiączka (71. Róbert Demjan), Damian Chmiel (87. Piotr Malinowski) - Maciej Korzym (62. Krzysztof Chrapek)
Zółte kartki: Pawelec, Flávio Paixão, Hateley, Lačný - Górkiewicz, Konieczny, Sokołowski
Czerwona kartka: Miloš Lačný (87, za drugą żółtą)
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail