Piast Gliwice do Wrocławia pojechał powalczyć o trzy punkty. Tak zapowiadał trener lidera i wiedział co mówi. Od początki gliwiczanie grali w stolicy Dolnego Śląska jak równy z równym, po raz kolejny udowadniając, że nie znalazł się na szczycie Ekstraklasy przypadkiem. W pierwszych czterdziestu pięciu minutach obie ekipy grały dynamiczną piłkę, ale nie potrafiły długo przebić się przez defensywę przeciwników. Gdy wydawało się, że do przerwy nie ujrzymy bramek sprawy w swoje ręce, a właściwie nogi, wziął Hebert, strzelając gola do szatni.
Piast Gliwice wciąż na czele po wygranej ze Śląskiem Wrocław
Jak łatwo było przewidzieć od początku drugiej połowy przewagę osiągnął Śląsk. Wrocławianie próbowali przebić się pod bramkę Jakuba Szmatuły zarówno skrzydłami jak i środkiem. Po niespełna godzinie gry podwyższyć prowadzenie mogli goście, ale zamiast tego nadziali się na kontrę. Jacek Kiełb dostał piłkę od Mariusza Pawełka, przebiegł całe boisko i świetnie podał do Kamila Bilińskiego, który nie miał problemów ze zdobyciem wyrównującej bramki. Kilka chwil później znów na prowadzenie wyszedł jednak Piast za sprawą Urosa Koruna. Do końca meczu gospodarze nie potrafili już trafić lidera i "Piastunki" po raz kolejny zdobyły komplet punktów.
Piast w dziesięciu kolejkach wygrał już osiem razy i z 24 "oczkami" na koncie pewnie przewodzi w tabeli Ekstraklasy. Śląsk Wrocław pogrążony jest w środku stawki. Z dwunastoma punktami ma siedem przewagi nad strefą spadkową.
Śląsk Wrocław - Piast Gliwice 1:2 (0:1)
Bramki: Kamil Biliński 59 - Hebert 44, Uros Korun 63