"Super Express": - Co będzie w tym sezonie sukcesem dla Śląska?
Tadeusz Pawłowski: - Gdybym powiedział, że nie celujemy w podium, to wyszedłbym na trenera bez ambicji. Nie chcę jednak machać szabelką i krzyczeć, że zawojujemy ligę. Otworzyliśmy sobie drzwi do Europy, ale jeszcze nie przekroczyliśmy nawet progu.
- Która formacja wymaga wzmocnienia?
- W defensywie mam dużo możliwości. W ataku już tak dobrze nie jest. Brakuje wysokiego napastnika dobrze grającego głową. Latem szukaliśmy w Niemczech. Zrezygnowałem, gdy dowiedziałem się, jaką pensję trzeba przeznaczyć na gracza z II czy III ligi.
Ekstraklasa. Ruch strzela w ostatniej minucie. Śląsk nie został liderem!
- Dlatego woli pan stawiać na zawodników z regionu?
- Tak, bo gdy w 1977 roku Śląsk zdobywał tytuł mistrza Polski, drużynę tworzyli gracze związani z Dolnym Śląskiem. To przekładało się na frekwencję, przychodziło po 40 tysięcy widzów, którzy utożsamiali się z klubem. Chciałbym, aby teraz było podobnie.
Ekstraklasa. Trener Śląska: Z alkomatem nie stoję! [WYWIAD]
- Kto poza Sebastianem Milą może wskoczyć do kadry?
- Tomasz Hołota. To boiskowy bandyta, ale w pozytywnym znaczeniu: walczy, nigdy nie odpuszcza. Na szansę powrotu zasługuje Piotr Celeban. Kandydatem jest też Paweł Zieliński, ale musi dorosnąć, bo na razie jest za grzeczny.
- Podkreśla pan, że wzoruje się na reprezentacji Niemiec i Bayernie. Kiedy Śląsk nawiąże do tych wzorców?
- Nawet pomyślałem, aby skopiować manewr Guardioli. Zacząć wystawiać Phillipa Lahma na pozycji defensywnego pomocnika, który jest jednocześnie pierwszym rozgrywającym. Zastanawiałem się, czy nie spróbować tego z Sebkiem Milą.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail