"Super Express": - Tęskni pan za piłką i ławką trenerską?
Franciszek Smuda: - Oczywiście, że ciągnie mnie do trenerki, tym bardziej że czuję się świetnie fizycznie. Zdrowego człowieka zawsze ciągnie do pracy. Nawet ważę prawie tyle samo, co wtedy gdy byłem piłkarzem (śmiech). A wiosną, gdy startują ligi piłkarskie, to aż chce się żyć.
Franciszek Smuda wydźwignie Wisłę Kraków z kryzysu? Paweł Janas również kandydatem
- Z Wisłą był pan mocno skonfliktowany, a sprawę rozstrzygnął - na pana korzyść - sąd polubowny. Czy dostał pan od Wisły 1,159 mln zł?
- Dogadaliśmy się już jakiś czas temu. Poszedłem na takie ustępstwa, jak chciała Wisła, zrzekłem się odsetek i premii. Sprawa jest załatwiona. Z prezesem Bogusławem Cupiałem jesteśmy w dobrym kontakcie, nie gniewamy się na siebie.
- Wisła obroni się przed spadkiem?
- Najważniejsze, że drużyna ma kontakt z innymi zespołami w tabeli. Uważam, że walka w drugiej ósemce o utrzymanie będzie ciekawsza niż gra o mistrzostwo. Wszyscy będą walczyć o życie, a każdy mecz będzie jak finał.
- Czyli mistrza już znamy?
- Legia jest zdecydowanym faworytem, choć Piasta, Pogoni, Cracovii, a nawet Lecha nie skreślam. Legia ma zespół na mistrza, a widać, że poważnie myśli też o awansie do Ligi Mistrzów, skoro już teraz, a nie w czerwcu, zrobiła takie transfery. Ale jeśli się myśli o LM, to trzeba wydać duże pieniądze, a nie tak jak kupowano w Lechu, gdy mieliśmy walczyć o Ligę Mistrzów - jednego piłkarza za 180 tys. dolarów, a innego nawet za 50 tys. To z reguły piłkarze średniej klasy, a z takich Ligi Mistrzów się nie zrobi.