Korona - klub, z którym przeszedłem wszystko
Zawsze dumnie przyznaję, że sam pochodzę z Kielc. Na stadion "Scyzorów" trafiłem jako 9-latek. Pamiętam jak dziś straconą w 3. minucie bramkę ze Starem Starachowice, odrobienie wyniku, zwycięstwo 4:2 i niepowtarzalny dzisiaj klimat wokół spotkania. Mimo, że była to III liga, to już wtedy wiedziałem, gdzie będę stawiał kroki co dwa tygodnie.
W ciągu tych dwunastu lat z Koroną przeszedłem w zasadzie wszystko. Złote czasy "Kolpoltera", w których kielczanie po raz pierwszy awansowali do Ekstraklasy, zawód po przegranym finałowym meczu PP z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski 0:2, karną degradację za korupcyjne grzechy, wycofanie się inwestora i wreszcie powrót do elity. Prawdziwa huśtawka nastrojów. Nic dziwnego, że fanatycy złocisto-krwistych są z klubem mocno zżyci i decyzja Rady Miasta wywołała ogromne poruszenie w całym mieście.
Korona Kielce ogłosi upadłość? Miasto nie podaruje klubowi 7,8 mln złotych! [WIDEO]
Odcięta pępowina
Jedni uważają, że finansowanie spółki z miejskich pieniędzy to wielkie nieporozumienie i pieniądze te należy przeznaczać na zdrowie czy oświatę. Drudzy przypominają, że 7,8 miliona złotych to jedna setna całego budżetu miasta, a klub promuje je przez grę w Ekstraklasie i cotygodniowe transmisje meczów w telewizji.
Moim zdaniem rację mają obie strony. Do pewnego momentu opowiadałbym się nawet bardziej za pierwszą stroną, ponieważ rozumiem, że mieszkańcy niezainteresowani piłką mogą nie mieć ochoty przeznaczać swoich podatków na klub. Tym bardziej, że zarząd od dawna miał szukać prywatnego inwestora. Jak widać sześć lat to za mało, by takiego znaleźć. Jakież tu się plotki nie pojawiały już. Na Koronę mieli łożyć Katarczycy czy Niemcy. Z biegiem czasu każdy kolejny komunikat o potencjalnym inwestorze traktowany był jako żart. W takim razie można zadać sobie pytanie, jakie argumenty ma druga strona walki. Pieniądze z budżetu miasta są momentami trwonione. W Kielcach stanie 81 nowych przystanków, które kosztować będą 13 milionów złotych. Co prawda, większość inwestycji zostanie sfinansowana z funduszów europejskich, ale miasto i tak będzie musiało wyłożyć kilka milionów. Śmiech przez łzy wywołuje fakt, że kilka z tych przystanków kosztować będzie 400 tysięcy złotych (!), czyli kwotę, za jaką spokojnie można wybudować i urządzić nowy dom. Zdaniem obrońców Korony, ich ukochany klub będzie cierpiał przez... zatoki dla autobusów. Niespotykane, prawda? No cóż, przynajmniej Kielce obiecały na nich dostęp do wifi, o co na trybunie prasowej Kolporter Areny jest czasami ciężko.
Upadek już na wiosnę?
Po poniedziałkowej sesji Rady Miasta bardzo zawiedziony był prezes klubu Marek Paprocki. Zapowiedział, że decyzja taka, może sprawić, że już wiosną zabraknie Korony w Ekstraklasie. - Mogę powiedzieć, że w tej sytuacji będę miał obowiązek podjąć decyzję o ogłoszeniu upadłości naszego klubu. Czy bez tych środków możemy funkcjonować i jak długo? Trudno mi powiedzieć, jesteśmy tuż przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego, mieliśmy w planie obozy sportowe i chyba szybko będzie trzeba te plany zweryfikować bardzo drastycznie. Pod znakiem zapytania staje także nasz dalszy udział w rozgrywkach Ekstraklasy - stwierdził Paprocki.
Szansa na ratunek w styczniu
W styczniu odbędzie się kolejna sesja Rady Miasta Kielce. Jeśli wierzyć głosom z Ratusza, to nikomu tam nie zależy na upadku Korony. Nawet radni, którzy głosowali przeciw przyznaniu pieniędzy, są w stanie siąść jeszcze raz i przemyśleć dalsze działania. Warunkiem jest jednak upublicznienie raportów Komisji Rewizyjnej, które trafiły do prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego. Na przyznanie środków nadzieję mają wszyscy związani z piłką nad Silnicą. - Zwyciężyła większość, ale to nie znaczy, że ta decyzja wkrótce nie zostanie zmieniona. W styczniu będzie bowiem ku temu okazja na kolejnej sesji i uważam, że wtedy już pieniądze Koronie zostaną przyznane. Radni osiągnęli efekt, jaki chcieli: pogrozili, że jeśli Lubawski nie będzie się z nimi liczył, to o finanse dla klubu będzie ciężko. Nawet wśród opozycji, poza paroma wyjątkami, dominują jednak głosy, że nikt nie chce zrobić Koronie krzywdy i sprawić, że zacznie się pałętać gdzieś po niższych ligach - wyjaśnił Marcin Długosz, dziennikarz portalu CKSport.pl i Radia eM Kielce. Wtóruje mu Damian Okła z kibicowskiej strony KoronaKielce.net. - Niewykluczone, że mimo wszystko i tym razem pieniądze na Koronę w jakiś cudowny sposób się znajdą. Nie będzie to już jednak takie proste. Nie można ukrywać, że bez pieniędzy z miejskiego budżetu Korona ma niewielkie szanse na przetrwanie - podkreślił Okła.
Arkadiusz Piech Legii uderzył lekarza? Miał 2 promile [ZDJĘCIA]
Czerwona kartka dla Lubawskiego
Wszyscy są zgodni, że opozycyjni do prezydenta Kielc radni, chcieli po prostu pokazać swoją siłę. - Decyzja ta jest wynikiem nieudolnego zarządzania klubem. Przez okres sześciu lat pojawiło się wiele kłamliwych oświadczeń odnośnie nowych właścicieli Korony. Za każdym razem takie "nowości" wypływały tuż przed sesją Rady miasta, na której miał być przegłosowany budżet, a w tym ilość pieniędzy przekazana na rzecz Korony. Ciężko uwierzyć w taki przypadek. Decyzja radnych jest pokazaniem czerwonej kartki, nie dla Korony, nie dla jej kibiców, a dla ludzi za nią odpowiedzialnych. Prezesów, administracji klubu oraz prezydenta miasta, Wojciecha Lubawskiego, który również wielokrotnie wodził wszystkich za nos, bo tak trzeba nazwać informowanie opinii publicznej o nowych właścicielach - dodał Damian Okła. Podobnego zdania jest Marcin Długosz. - Myślę, że Rada Miasta obecnie pogroziła paluszkiem prezydentowi Lubawskiemu. Zarówno jedna, jak i druga strona były chyba trochę zbyt dumne, aby nie być pewnym swoich racji przed poniedziałkową sesją. Radni osiągnęli efekt, jaki chcieli: pogrozili, że jeśli Lubawski nie będzie się z nimi liczył, to o finanse dla klubu będzie ciężko - stwierdził kielecki dziennikarz.
"Jeszcze będzie przepięknie" czy marsz pogrzebowy?
Odpowiedź na to pytanie poznamy zapewne w styczniu. Jeśli wtedy radni nie zdecydują o przyznaniu pieniędzy Koronie, to później będzie już za późno. W momencie, gdy klub jednak otrzyma fundusze, to na pewno zmieni się podejście działaczy na Ściegiennego. Wydaje się niemal pewne, że byłaby to już ostatnia dotacja i gdyby nie znaleźli prywatnego inwestora, to Korona umierałaby w kilkumiesięcznej agonii. Piłeczka leży teraz po stronie Wojciecha Lubawskiego i Marka Paprockiego. To oni trzymają w rękach respirator i zastanawiają się czy lepiej próbować go użyć, czy może jednak przeprowadzić eutanazję.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail