- Sam mecz był wielkim świętem piłkarskim – mówi prezes Ruchu, Seweryn Siemianowski. - Niestety, po zakończeniu spotkania dowiedzieliśmy się, że zniszczenia w sektorze gości są bardzo znaczne. Trudno w tej chwili oszacować koszt prac naprawczych, ale sięga on z pewnością kilkuset tysięcy złotych.
Horrendalne koszta wielkich śląskich derbów. Potężne zniszczenia w sektorze fanów gości.
- Jeszcze w trakcie meczu, około 40 minuty, nasze systemy informatyczne zaczęły wykazywać szereg usterek – dodaje dyrektor Stadionu Śląskiego, Adam Strzyżewski. Chodziło m.in. o oświetlenie i monitoring. „W pewnym momencie – mówiąc obrazowo – byliśmy ślepi i głusi” – zdradza nam jedna z osób odpowiadających za bezpieczeństwo na chorzowskim obiekcie. Uszkodzone serwery i światłowody odpowiedzialne były m.in. za systemy przeciwpożarowe oraz monitoring obciążenia dachu w ¼ części „Kotła Czarownic”.
- Przez chwilę istniało zagrożenie przerwania meczu – przyznaje Adam Strzyżewski. - Sytuacja została jednak natychmiast zdiagnozowana przez pracowników Stadionu Śląskiego i uznaliśmy, że można dokończyć imprezę.
Wizja dokonana po opuszczeniu sektora przez fanów gości – jako pierwsi przeprowadzili ją nie przedstawiciele organizatora ani Stadionu Śląskiego, ale pracownicy policji – ujawniła, że poza dewastacją m.in. toalet (wyrwanych kilkanaście drzwi, rozbite umywalki, muszle), zniszczeniu uległa też znajdująca się w tym miejscu serwerownia. - Jej ciężkie metalowe drzwi były złamane na pół, a infrastruktura teleinformatyczna w sposób istotny zdewastowana. Właśnie oszacowanie kosztów naprawy w tym zakresie jest najtrudniejsze – podkreśla Adam Strzyżewski.
Puste miejsce dla przedstawiciela Górnika. Słowo przeciwko słowu
Ponowna inspekcja obiektu odbyła się w poniedziałkowe przedpołudnie. Po niej przedstawicieli Górnika Zabrze zaproszono na briefing prasowy na Stadion Śląski. - Członek zarządu Górnika, pan Tomasz Masoń, przeprosił mnie w rozmowie telefonicznej za nieobecność na briefingu, wynikającą z jego złego samopoczucia – powiedział dyrektor Strzyżewski. Miejsce dla zabrzan podczas spotkania z mediami pozostało puste, klub z Roosevelta ograniczył się do zamieszczenia oświadczenia w mediach społecznościowych.
„Dnia 18.03.2024 r. o godz. 11:00 odbyło się spotkanie przedstawicieli Klubu z władzami Stadionu Śląskiego w sprawie stanu obiektu po 123. Wielkich Derbach Śląska. Górnik Zabrze nie powinien ponosić odpowiedzialności za brak właściwego nadzoru organizatora imprezy masowej. (…) Jednocześnie pragniemy zwrócić uwagę, że zarówno przed meczem, jak i po zakończeniu spotkania, biuro bezpieczeństwa Górnika Zabrze nie zostało poinformowane i tym samym nie uczestniczyło w protokolarnym odbiorze oraz zdaniu sektora gości, co stanowi standardową procedurę” – napisano w komunikacie.
- Przedstawiciel Górnika uczestniczył już w sobotę po meczu w oględzinach sektora gości – informuje – wbrew powyższemu oświadczeniu klubu – dyrektor Strzyżewski. I nie tylko prezentuje personalia owej osoby, ale także zdjęcia z monitoringu, mające potwierdzać jej obecność podczas „wizji lokalnej”.
Dyrektor Strzyżewski zaznacza, że nie ma żadnych zagrożeń dla planowanego na 26 marca meczu polskiej młodzieżówki z Bułgarią w ramach eliminacji MME, ani dla kolejnych imprez przygotowywanych na Stadionie Śląskim. - Natomiast wyślemy do Ekstraklasy SA i klubów, które tej wiosny będą grać na naszym obiekcie z Ruchem, informację o zamknięcie sektora gości do końca sezonu – podkreśla Adam Strzyżewski.
Prace zmierzające do naprawienia szkód (również tych w sektorach fanów Ruchu, choć – jak podkreślił dyrektor – są one znacznie mniejsze, nie wykraczają poza „standard” w przypadku imprez masowych) już się rozpoczęły. Na poczet kosztów ewentualnych zniszczeń chorzowski klub musiał przed podpisaniem umowy o wynajęciu obiektu zdeponować pewną kwotę (ok. 1,5 mln zł) na oddzielnym koncie. To właśnie z tego źródła pochodzić będą środki na najpilniejsze prace.
- Pokrycia kosztów domagać się będziemy oczywiście od Ruchu. Klub z Cichej dochodzić ich będzie zapewne od Górnika – dodawał Adam Strzyżewski, a Seweryn Siemianowski potakująco kiwał głową.
- Mam nadzieję, że koszty naprawy zniszczeń pokryte zostaną przez Górnik, bo kluby są odpowiedzialne za szkody wyrządzone przez zorganizowane grupy swych kibiców – przypominał prezes Ruchu.