Igrają życiem Chinyamy?

2008-02-24 23:25

Czy napastnik Legii Takesure Chinyama (26 l.) ma jednak chore serce? Działacze Groclinu ujawnili wyniki badań byłego piłkarza grodziskiego klubu, który obecnie gra w Legii.

- Robimy to teraz, bo niektóre artykuły prasowe i wypowiedzi samego piłkarza godzą w dobre imię naszego klubu - wyjaśnia rzecznik prasowy Groclinu Jerzy Pięta.

Cała afera z sercem Chinyamy wybuchła pod koniec poprzedniego sezonu. Po badaniach przeprowadzonych w grodziskim klubie pojawiły się pogłoski, że napastnik jest poważnie chory. Piłkarz wrócił do Zimbabwe, gdzie przeszedł kolejne badania. Te wykazały, że jego serce jest zdrowe. Również legioniści nie mieli żadnych zastrzeżeń, podpisując z nim kontrakt.

Nie powinien grać

Tymczasem lekarz Groclinu dr Jacek Jaroszewski opowiedział o badaniach, które przeszedł wtedy Chinyama. Również o tym, że na niektóre z nich, w Klinice Chorób Tropikalnych, piłkarz nie wyraził zgody.

- Dlatego też nie mogliśmy do końca zdiagnozować problemu Chinyamy - mówi Jaroszewski. - Ale badania, które zrobiliśmy, potwierdzają, że piłkarz miał nietypowe zmiany pracy serca. Każdy kardiolog po obejrzeniu tych zdjęć w ciągu 10 sekund podjąłby decyzję zabraniającą mu czynnego uprawiania sportu - przekonuje Jaroszewski.

Co na to wszystko Zbigniew Drzymała? To przecież prezes Groclinu zatrudnił, a później zwolnił gracza z Afryki.

Rozważcie to w sumieniu

- Mam wielki sentyment do Chinyamy - mówi. - Ale tak naprawdę to głównie dzięki mojej żonie Takesure nie biega dalej w afrykańskim buszu. Dlaczego? Ano dlatego, że już po pierwszych testach w Groclinie miał wrócić do Zimbabwe, ale małżonka powiedziała, że on jest tak sympatyczny, że gotowa jest utrzymywać go w klubie ze swoich dochodów. Zresztą ja też bardzo go polubiłem - opowiada Drzymała.

Ostatecznie po niespełna roku Groclin zrezygnował z Chinyamy, co wykorzystała Legia.

- Pojawiło się zagrożenie jego zdrowia i życia - wyjaśnia Drzymała. - I właśnie dlatego, że darzyłem go sympatią, postanowiłem zrezygnować z zatrudnienia go u nas. Mało tego, poleciłem przekazać wszystkie dokumenty dotyczące jego zdrowia lekarzowi Legii, doktorowi Machowskiemu. Każdy prezes powinien we własnym sumieniu rozważyć, ile jest warte miejsce zespołu w tabeli, a ile życie piłkarza - dodaje prezes Groclinu.

Najnowsze