„Super Express”: - Czy już w sobotę poznamy nowego mistrza Polski?
Marian Kelemen: - Nie sądzę, aby losy tytułu mistrzowskiego rozstrzygnęły się już teraz. Uważam, że Śląsk wygra u siebie z Radomiakiem i przedłuży nadzieje na tytuł do ostatniej kolejki. Z drugiej strony w ostatnim meczu mogła imponować Jagiellonia, dlatego te ostatnie spotkania zapowiadają się bardzo interesująco.
- Liderem jest Jagiellonia z dwoma punktami przewagi nad Śląskiem Wrocław. Czy tak zakończy się liga w tym sezonie?
- Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, aby w takim momencie Jagiellonia dała sobie odebrać prowadzenie w tabeli. Z drugiej strony sam pamiętam, że w podobnych okolicznościach Śląsk zostawał mistrzem w 2012, kiedy po przedostatniej kolejce wskoczył na pozycję lidera. Ten sezon obfituje w zaskakujące wyniki, chociaż nie uważam, aby w tym przypadku cokolwiek się zmieniło. Dlatego jeżeli miałbym obstawiać, to mistrzem zostanie Jaga.
- Dorobił się Pan statusu legendy w obu klubach. Ze Śląskiem udało się sięgnąć po tytuł, z Jagiellonią dwukrotnie było blisko, ale za każdym razem brakowało kilku punktów.
- Faktycznie, nasz tytuł ze Śląskiem był wielkim zaskoczeniem dla wszystkich, ponieważ w tamtym sezonie ton rywalizacji nadawała Legia Warszawa, która jednak w końcówce sezonu znalazła się w kryzysie i nie potrafiła z niego wyjść. My po wygranej z Jagiellonią wskoczyliśmy na pierwsze miejsce w tabeli, a potem w Krakowie obroniliśmy pozycję lidera i zostaliśmy mistrzem Polski. Później dwukrotnie byłem blisko tytułu z Jagiellonią. W 2017 roku przed ostatnią kolejką aż cztery drużyny miały szanse na tytuł. My wtedy zremisowaliśmy u siebie z Lechem Poznań 2:2 i był duży niedosyt, bo wygrana dawałaby nam tytuł. W końcówce spotkania mieliśmy doskonałą okazję, ale piłka minimalnie minęła bramkę. Rok później zabrakło nam trzech punktów do Legii. Szkoda, bo w lidze wygrywaliśmy z nią bezpośrednie spotkania, natomiast o wszystkim zadecydowały nasze słabsze wyniki w grupie mistrzowskiej.
- Dzisiaj już wiemy, że mistrzem zostanie ktoś z dwójki Jagiellonia - Śląsk Wrocław. Czy takie rozstrzygnięcie jest dla pana zaskoczeniem?
- Gdyby przed sezonem ktoś snuł takie przewidywania, to z pewnością brzmiałyby one wręcz niewiarygodnie. Przecież rok temu Jagiellonia i Śląsk broniły się przed spadkiem do ostatnich chwil. Jeżeli jednak przyjrzymy się przebiegowi rywalizacji w tym sezonie, to Jagiellonia i Śląsk niemal od początku znajdują się na czele klasyfikacji. Od 6. kolejki na szczycie tabeli znajdują się bowiem białostoczanie albo wrocławianie. Nie ma zatem żadnego przypadku w tym, że akurat te drużyny rozstrzygną między sobą walkę o tytuł mistrzowski. Po prostu obie grały najrówniej na przestrzeni całego sezonu.
- Wielu narzeka na zdobycz punktową jednych i drugich. Media wręcz piszą o najsłabszym mistrzu w Europie.
- Nie zgadzam się z tym określeniem. Sam fakt, że jeszcze dwa tygodnie temu aż siedem drużyn liczyło się w walce o tytuł mistrzowski tylko potwierdza, że polska liga jest bardzo wyrównana. Ona zawsze taka była i nawet potentaci nigdy nie mogli być pewni niczego. Z drugiej strony nikt nie bronił lepiej punktować faworytom - Legii, Lechowi, Pogoni, czy Rakowowi. Po prostu Jagiellonia i Śląsk okazały się lepsze od reszty stawki i nie ma co wybrzydzać, tylko pogratulować im dobrej dyspozycji na przestrzeni całego sezonu. Jak już wspomniałem, przez niemal cały sezon Jaga lub Śląsk znajdowały się na czele klasyfikacji i ich obecna pozycja jest efektem ciężkiej pracy.
- Trzeba jednak przyznać, że styl obu tych drużyn diametralnie się różni.
- Zgadza się, Jagiellonia Adriana Siemieńca gra ofensywnie, do przodu. Dużo strzela goli, ale także sporo traci. W jej grze nie ma kunktatorstwa, jest za to sporo ryzyka, ale trzeba przyznać, że jej mecze są widowiskami. Po prostu Jagę dobrze się ogląda, jej ofensywny styl może się podobać. Mecze z jej udziałem często były efektownym show, wystarczy wspomnieć spotkania z Lechem Poznań, Pogonią Szczecin, Rakowem Częstochowa, czy Śląskiem Wrocław. Widać, że tam cały zespół chce atakować, stąd nie tylko liczba strzelonych goli, ale także zawodników, którzy zdobywają bramki. Świetnie w lidze odnaleźli się Pululu, Dieguez i Marczuk, przeprowadzka dobrze zrobiła Krisowi Hansenowi, w środku pola liderami są Taras Romanczuk i Nene, w przodzie od lat stały wysoki poziom utrzymuje Jesus Imaz, a przecież jesienią bardzo dobrze wyglądał także Jose Naranjo. Śląsk to przede wszystkim pragmatyzm i eksplozja formy Erika Exposito. Wiele wskazuje na to, że Hiszpan sięgnie po koronę króla strzelców. Śląsk potrafił wygrywać mecze „cierpiąc”. Może ich mecze nie były wielkimi widowiskami, ale wrocławianie potrafili zdobywać punkty, a to w piłce jest najważniejsze. Szczególnie w tym elemencie mogli imponować w rundzie jesiennej. Wiosną trochę spuścili z tonu, ale ostatnie wyniki pokazują, że zespół wrócił na właściwe tory.
- Skąd zatem taka metamorfoza?
- Moim zdaniem największa w tym zasługa trenerów - Adriana Siemieńca i Jacka Magiery. Obaj są prawdziwymi liderami w szatni, potrafią pociągnąć za sobą zespół, przekonać go do swojej wizji. Poza tym w Jagiellonii wypaliły transfery, a znakomitą robotę wykonał dyrektor Łukasz Masłowski. W Śląsku życiową formę osiągnął Erik Exposito, dobrze wyglądał Nahuel Leiva.
- Z tego duetu pracował pan z Adrianem Siemieńcem w Jagiellonii. Jak go pan wspomina?
- Siemieniec był wtedy młodym, 26-letnim asystentem trenera Mamrota, ale już wtedy pokazywał olbrzymie przywiązanie do taktyki. Uwielbiał różne niuanse, wyciągał czasami różne nieoczywistości. Już wtedy dało się wyczuć, że w przyszłości daleko zajdzie.
- Niedawno Ekstraklasa ogłosiła listę zawodników i trenerów nominowanych do nagród za cały sezon. W gronie nominowanych znalazło się aż dziewięciu przedstawicieli Jagiellonii i cztery osoby ze Śląska Wrocław. Czy jest to dla pana zaskoczeniem?
- Absolutnie żadnym. Jak już mówiłem, przez cały sezon ton rywalizacji nadawał ten tandem, trudno zaczem oczekiwać, aby ktoś inny został wyróżniony. Jak ten sezon się nie zakończy, kto by nie został mistrzem, to będzie on stał pod znakiem i zostanie zapamiętany z perspektywy dominacji Jagiellonii i Śląska Wrocław.