Chorwacki pomocnik ma powody do satysfakcji, bo w każdym z czterech finałów był kapitanem Legii. - Najtrudniejsze były finały z Lechem - wspomina Ivica Vrdoljak. - Najpierw w 2011 roku w Bydgoszczy wygraliśmy po rzutach karnych. Ja też wykorzystałem „jedenastkę”. To było moje pierwsze trofeum zdobyte z Legią. Jednak najlepsza atmosfera była zdecydowanie w 2015 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdy wygraliśmy z Lechem 2:1. Cała otoczka tego spotkania była niesamowita. To było coś wyjątkowego dla mnie. Tyle, że wtedy nie spodziewałem się, że to będzie jeden z moich ostatnich meczów w karierze... - mówi.
Skończył przez kolano
Problemem piłkarza był uraz kolana, którego nie dało się wyleczyć. - To był wyczerpujący sezon, wystąpiłem w 49 meczach - wylicza. - Nigdy nie odpoczywałem, grałem wszystko. Po wspominanym finale zagrałem jeszcze dwa mecze w lidze. Ze Śląskiem wytrwałem tylko godzinę, bo ból dał o sobie znać. Wydawało mi się, że wrócę do gry po operacji, że wszystko będzie OK. Jednak nie było. W końcu trzeba było powiedzieć koniec - opowiada.
Warszawski zespół ma atuty
Po raz ostatni Legia zdobyła Puchar Polski przed pięcioma laty. Były kapitan jest przekonany, że w tym roku stołeczny zespół przerwie niemoc w tych rozgrywkach. - Legia zrobi wszystko, aby wygrać w finale - zapowiada. - Stać ją na to. W lidze potrafiła pokonać Raków po bardzo dobrym występie. To mnie nie zaskoczyło. W tym roku jest mocna, długo nie przegrała. Podobnie jest w meczach na Łazienkowskiej, gdzie jeszcze nikt w tej edycji nie zdołał jej pokonać. Podopieczni Kosty Runjaicia zrobili ze swojego stadionu twierdzę. Tak to właśnie powinno wyglądać. Warszawski zespół ma atuty, naprawdę dobrze wygląda. Są wyniki i jest atmosfera. Wydaje mi się nawet, że Legia może być w finale lekkim faworytem. W mojej ocenie naprawdę ma duże szanse, aby zdobyć Puchar Polski – zaznacza Chorwat.
Transfer Czecha strzałem w dziesiątkę
Apetyt na to trofeum ma szczególnie Tomas Pekhart. W tym roku czeski napastnik wrócił do stołecznej drużyny i jest skuteczny. To był dobry ruch ze strony władz klubu, że ponownie postawiły na niego. - Pekhart to typ napastnika, którego warto mieć – uważa Vrdoljak. - Szczególnie na polskim „podwórku”. Jest mocny nie tylko w grze głową, ale pod bramką rywali zawsze potrafi znaleźć sobie dobrą pozycję. Mówiłem, że będzie z niego pożytek. On to wszystko potwierdza. Daje sobie radę po powrocie z Turcji. Może problemy będzie miał w starciach z mocniejszymi zespołami w europejskich pucharach. Ale w meczu zawsze coś wykombinuje. Znajdzie sobie, jedną lub dwie dobre bramkowe okazje. Możliwe, że będzie bohaterem finału, bo on zawsze przyłoży głowę pod bramką. Niech da Legii szczęście. Wszyscy od niego oczekują goli, a on nie zawodzi. Robi to, co do niego należy - komplementuje Czecha.
Trener Papszun rozwija piłkarzy
Po sezonie z Rakowem żegna się trener Marek Papszun, który pracował w tym klubie siedem lat i zanotował największe sukcesy w historii. - Nie wiem, co kryje się za jego odejściem – zastanawia się Vrdoljak. - Może dostał ofertę z tych, których się nie odrzuca? Jest to możliwe, bo w każdym kolejnym sezonie pokazywał, co potrafi zrobić z zespołem. Tego mu życzę. Przy nim drugie życie zyskiwali piłkarze, w których talent mało już kto wierzył, którzy nigdy nie byli wcześniej gwiazdami. Potrafił wydobyć z graczy to coś. Sprawiał, że przy nim wskakiwali na wysoki poziom, a wszyscy dookoła byli zadziwieni postępami jaki wykonali. Szkoda, że odchodzi, bo nie będzie miał okazji poprowadzić zespołu w eliminacjach Ligi Mistrzów. Zasłużył na to, żeby jeszcze kolejną cegiełkę dołożyć do tych sukcesów klubu. Powtarzam, że stworzył zespół na mistrza Polski. To jest jego zasługa – mówi były kapitan Legii.