Jesus Imaz

i

Autor: cyfrasport Jesus Imaz w meczu ze Stalą Mielec fetował kolejnego w tym sezonie gola

Mistrz nie zwalnia tempa

Jagiellonia wciąż zwycięska, ale słowa jej gwiazdora mogą zaskoczyć. „To ból głowy dla trenera”

2024-08-04 14:40

Piłkarze Jagiellonii nie zwalniają tempa! Od początku tego sezonu biją każdego z rywali – czy to eliminacjach Ligi Mistrzów, czy w ekstraklasie. W sobotę – zwyciężając 2:0 mielecką Stal - zaliczyli 21. z rzędu mecz ligowy ze zdobytą bramką, ustanawiając w ten sposób klubowy rekord. Teraz przed nimi dwumecz eliminacjach Ligi Mistrzów z Bodo/Glimt (ligowe spotkanie z Motorem, rozdzielające obie gry z Norwegami, zostało przełożone).

Napastnik Jagiellonii, Afimico Pululu najwyraźniej zaperzył się na sugestie, że gole zdobywać potrafi tylko z rzutów karnych (w środę w ten sposób dwukrotnie trafiał do siatki Litwinów z FK Panaveżys w 2. rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów). W potyczce ze Stalą w 24. minucie goniący go przez kilkanaście metrów Bert Esselink niemal zgubił piłkarskie kapcie, a i tak nie dopadł napastnika gospodarzy, który z zimną krwią w sytuacji „jeden na jeden” pokonał Mateusza Kochalskiego.

O ile w 1. połowie Stal jeszcze próbowała zachować strukturę nakreśloną w planie taktycznym, o tyle po przerwie proces jej rozwalcowywania nabrał już bardzo konkretnego kształtu. Nene, Dominikowi Marczukowi i Lamine Diaby-Fadidze zabrakło nieco precyzji niezbędnej w tej robocie. Jesus Imaz technikę użytkową ma nienaganną, więc w końcu to właśnie on dokonał dzieła zniszczenia mielczan. Wobec wygranej 2:0 można nawet rozgrzeszyć Kristoffera Hansena za zmarnowanie „jedenastki”.

„To jest bardzo dobry moment drużyny. Chciałbym, żeby on trwał” – trener Adrian Siemieniec, naczelny inżynier białostockiej „walcowni”, komplementy swym podwładnym dawkuje jednak umiarkowanie. Wiadomo dlaczego: przed jego załogą teraz dwumecz 3. rundy kwalifikacji Champions League. „Poprzeczka idzie w górę, od tej pory będzie już tylko trudniej”– przypomina szkoleniowiec mistrzów Polski.

Jagiellonia wciąż zwycięska, ale słowa jej gwiazdora mogą zaskoczyć

- Jedziemy dalej, teraz czas na europejskie puchary. Spotkanie z Bodo będzie dla nas bardzo ważne - przypomina Jesus Imaz. Podkreśla wielką wagę pozytywnego wyniku ligowego dla nastrojów w szatni. - Podejdziemy do tego meczu z pozytywnym nastawieniem, szczęśliwi. Jesteśmy gotowi, musimy dalej grać w naszym stylu – dodaje Hiszpan, cytowany przez klubowe media.

Są jednak i w jego pomeczowych refleksjach słowa cokolwiek zaskakujące. - To ból głowy dla trenera! - wypala nagle Imaz. Na szczęście z miejsca wyjaśnia… przekorę w swej wypowiedzi. - Ból pozytywny – uśmiecha się snajper „Dumy Podlasia”. I rozwija myśl.

- Nieważne, kto akurat gra, każdy robi to dobrze. W meczu ze Stalą po raz pierwszy w sezonie w wyjściowym składzie wyszedł Miki (Villar – dop. aut.), który zagrał świetnie. Po zmianie stron pojawili się też Alan Rybak i Lamine Diaby Fadiga, który wywalczył rzut karny – wylicza elementy owego „bólu głowy” Imaz. I podsumowuje optymistycznie: - Mamy w kadrze wielu bardzo dobrych zawodników. A najważniejsze jest to, że każdy z nas jest gotowy!

Sonda
Co osiągnie Jagiellonia w europejskich pucharach?
Najnowsze