„Super Express”: - Poprzedni finał Pucharu Polski z udziałem Lecha miał miejsce 2 maja 2017; poznaniacy przegrali wtedy z Arką. Miałeś wówczas 15 lat i...
Jakub Kamiński (pomocnik Lecha Poznań): - ...i pewnie siedziałem w internacie we Wronkach, ściskając kciuki za „Kolejorza”. W każdym razie na pewno nie było mnie wtedy na trybunach Stadionu Narodowego.
- I na murawie tego obiektu też jeszcze nie zagrałeś?
- Nie. Za to dwa razy siedziałem na ławce rezerwowych podczas meczów reprezentacji.
- Czyli potrafisz sobie wyobrazić atmosferę meczu przed 50 tysiącami widzów?
- Na pewno jest inna na meczach reprezentacji od tej, która towarzyszyć będzie obu drużynom w finale. Gdy grają biało-czerwoni, dopingują ich całe trybuny. W poniedziałek na widowni będą kibice i Lecha, i Rakowa. Szykuje się piękne widowisko; a jeszcze piękniejsze będzie, jeśli wygramy, na co mocno liczę. Bo jestem pewien, że pucharowy triumf bardzo napędzi zwycięzcę w tej finiszowej walce o trofeum w lidze.
- Zdobywca Pucharu Polski będzie mieć w tych trzech ostatnich kolejkach odrobinę przewagi psychologicznej?
- Myślę, że tak. Że zwycięska drużyna dostanie skrzydeł.
- Obie ostatnio sprawiają w lidze wrażenie, jakby już je miały. Wy wygraliście pięć z sześciu ostatnich spotkań.
- A każda kolejna wygrana rzeczywiście mocno nas napędzała. Nieważne, czy gra się z Łęczną lub Mielcem, które mają w tej chwili zupełnie inne cele niż my; takie mecze trzeba wygrywać, choć są niełatwe. My to zrobiliśmy, dopisywaliśmy trzy punkty i mamy nadzieję, że wygramy i pozostałe trzy.
- Tyle że nawet trzy wygrane niekoniecznie muszą wystarczyć do mistrzowskiego tytułu.
- Fakt. Liczymy jednak na to, że Rakowowi gdzieś po drodze noga się powinie.
- Nie jesteście w pełni panami swego losu, bo w marcu przegraliście z Rakowem, i to u siebie. Macie tę porażkę gdzieś z tyłu głowy? Wracacie do niej w rozmowach?
- Nie. Owszem, wiemy, jaka jest jej waga w sytuacji, gdy obie drużyny mają równą liczbę punktów. Na miejsce w końcowej tabeli pracuje się jednak cały sezon; 34 mecze. Więc nie można całych rozgrywek oceniać tylko przez pryzmat tego jednego spotkania. Zresztą w poniedziałek mamy szansę się zrewanżować.
Ivi Lopez ma wsparcie w ukochanej. To jej as Rakowa pokazuje serduszka
- Piłkarska Polska tej wiosny zachwyca się Ivi Lopezem. To dziś jest zawodnik, który robi wrażenie nawet na swych rywalach?
- Bezdyskusyjnie tak. Już sam fakt, że prowadzi w klasyfikacji snajperów, choć nominalnie jest pomocnikiem, a nie napastnikiem, mówi bardzo wiele o jego klasie i umiejętnościach. Dysponuje fantastycznym uderzeniem i precyzyjnymi stałymi fragmentami gry – to one zresztą są dziś, moim zdaniem, główną bronią Rakowa. Świetny zawodnik!
- Jest w nim coś, czego Jakub Kamiński dziś troszkę mu zazdrości?
- Owszem: umiejętność gry – i dobrego strzału – obiema nogami. Chciałbym i ja równie sprawnie posługiwać się w grze obiema nogami. Bo – co ogólnie wiadomo – ja wiodącą mam prawą; lepiej nią kontroluję piłkę, silniej uderzam. Lewa jest jeszcze „do poprawy”; ale mocno nad nią pracuję.
- Ivi – żeby jeszcze wrócić do niego na chwilę – w ośmiu ostatnich meczach ligowych strzelił siedem goli. Ty ostatnią bramkę zdobyłeś w połowie lutego. Uwiera to „milczenie”?
- Ostatnią bramkę strzeliłem w marcu w młodzieżówce! A czy uwiera? Wiem, że wiosna w moim wykonaniu może nie jest taka, jaką bym sobie wymarzył. Ale mam już naprawdę wiele meczów w nogach i chwilami przychodzi lekkie zmęczenie. Brakiem goli jednak się nie martwię. Skupiam się raczej na tym, by z ostatnich czterech meczów w barwach Lecha „wycisnąć maksa” dla drużyny. To jej dobro – a nie moje – liczy się na pierwszym miejscu.
Gwiazda ekstraklasy o koronie króla strzelców. "Nie mam obsesji, ale..."
- Przy okazji marcowego meczu z Jagiellonią ogłoszono „jedenastkę stulecia” Lecha. Na „twojej” pozycji znalazł się w niej Mirosław Okoński. Rozumiem, że – mimo młodego wieku - znasz to nazwisko?
- Oczywiście. Od bardzo wielu osób słyszałem opinie, że swymi piłkarskimi umiejętnościami rozkochiwał w sobie kibiców. Prezentował na boisku prawdziwą magię i zasłużenie jest legendą Lecha.
- W tej jedenastce jest też Robert Lewandowski, który z Lechem zdobył mistrzostwo i Puchar Polski. Ty masz szansę na podobny dorobek dla „Kolejorza”. Myślisz, że mogłaby to być droga do – na przykład – jedenastki 110-lecia Lecha?
- W ogóle o takich rzeczach nie myślę. Myślę przede wszystkim o pomyślnym rozwoju kariery. To, jak będą mnie wspominać kibice poznańscy, zależy od wyników czterech najbliższych meczów Lecha. Chciałbym zostać dobrze zapamiętanym w Poznaniu, a drogą do tego z pewnością byłby dublet.
- Tato i brat będą 2 maja na Stadionie Narodowym?
- Tak. Bywali wiosną na meczach ligowych, więc na finale Pucharu Polski nie może ich zabraknąć. Mam nadzieję, że po końcowym gwizdku będzie okazja do zrobienia sobie wspólnego, radosnego zdjęcia.
Ivi Lopez czy Mikael Ishak? Legenda ekstraklasy wskazuje faworyta w wyścigu o koronę króla strzelców