"Super Express": - Stąpa pan po kruchym lodzie. Dopiero co na dno z Lechem poszedł Maciej Skorża.
Jan Urban: - Maciek w Poznaniu nie utonął. Zdobyte przez niego mistrzostwo Polski będzie pamiętane przez lata, a obecny kryzys za jakiś czas potraktowany zostanie jak anegdota. A ja po to tu jestem, by jak najszybciej o tym tąpnięciu zapomniano. Staję przed najpoważniejszym wyzwaniem w karierze, ale dam sobie radę. Dlatego po otrzymaniu propozycji z "Kolejorza" nie wahałem się nawet przez chwilę.
- Co dolega Lechowi?
- Po nieudanym początku sezonu drużyna straciła wiarę w siebie. Do tego doszły brak szczęścia w kilku meczach i narastająca presja. Piłkarze mieli w głowach, że nie mogą zawieść, pozwolić sobie na błąd. To dodatkowo ich usztywniło. Ale ich odbuduję. Po dwóch treningach i rozmowach w cztery oczy wrócił im na twarze uśmiech. To pierwszy krok do normalności. Kolejnym będzie seria zwycięstw. Chłopaki muszą podnieść głowy. Teraz celem jest awans do czołowej ósemki. A co stanie się potem, zobaczymy.
Zobacz: Jan Urban: Pod względem mentalnym nie jest łatwo odbić się od dna [ZAPIS KONFERENCJI]
- Jeszcze nie rozpakował się pan w Poznaniu, a już podpadł kibicom Legii - w której pan wcześniej pracował - mówiąc, że Lech to najlepszy polski klub.
- Nie chciałem nikogo sprowokować ani urazić. Mam wielki szacunek dla Legii. Zawsze będę pamiętał, że od tego klubu dostałem szansę, jestem dumny, że pracowałem w nim i kibice Lecha nie powinni mieć o to do mnie żalu. Podobnie jak fani Legii za to stwierdzenie o "Kolejorzu". Lech jest mistrzem Polski, więc wciąż jest najlepszy.
- Podobno po zwolnieniu Henninga Berga był pan jednym z kandydatów do ponownego objęcia Legii?
- To już nie ma znaczenia. Teraz liczy się Lech.