Jan Urban

i

Autor: CYFRA SPORT Jan Urban

Jan Urban przed meczem z Legią: Aż boli mnie głowa!

2016-03-18 9:39

Kadrowe braki przyprawiają trenerów o ból głowy. Co jeśli do gry nie nadaje się prawie pół drużyny? - Wtedy głowa boli bardziej, ale zawsze jest jakieś lekarstwo - mówi przed sobotnim meczem z Legią Jan Urban. Trener Lecha wspomina pracę w obozie rywala. Sugeruje też... prezenty na urodziny.

"Super Express": - Denerwuje się pan przed meczem z Legią?

Jan Urban: - Nie, ale trochę wkurza mnie, że aż tylu piłkarzy coś boli. Nie dość, że nie wiem, kto będzie mógł zagrać, to jeszcze ci, którzy teraz nie trenują, będą mieli zaległości. Można powiedzieć, że aż głowa boli, ale trzeba sobie z tym radzić.

- Jakie jest lekarstwo?

- Trzeba coś wymyślić, ale na razie chodzę na palcach i słucham, co jeszcze komu dolega. Lekarze robią co mogą. Mamy czterech z grypą, co będzie - nie wiadomo. Trałka, Pawłowski, Robak i Linetty są kontuzjowani. Nicki Bille jest nie do końca zdrowy, a przecież tego naszego "Kownasia" też trzeba odciążyć trochę. Mam dla niego wielkie uznanie, bo sam dźwiga ostatnio spory ciężar, strzela gole, ale trzeba gospodarować jego siłami.

- Przed Zagłębiem nie było nawet 18 zdrowych…

- Czasem wystarczy nawet piętnastu, jeśli jest jakość. Wiadomo, że to wszystko komplikuje nam sytuację, ale przecież nic nie poradzę. Damy radę w takim składzie, jaki będzie. Miałem już raz takie problemy, prowadząc Legię, więc nie jest to dla mnie żadna nowość.

- Legia... To dla pana mecz z podtekstami?

- Właśnie, że nie! Czasami myślę sobie, że już chyba jestem za stary, żeby się denerwować. Czerpię już chyba po prostu z doświadczenia jako były zawodnik i jako trener. Podchodzę to tego spokojnie i to dobrze, bo widzę więcej, mogę lepiej analizować, lepiej podpowiedzieć. Gorąca głowa temu nie służy.

- Jakie wspomnienia ma pan z Legii?

- Fajne i przyjemne. Wiem, że jestem w klubie, gdzie Legia to największy rywal, teraz także dla mnie. Nie będę jednak nikogo oszukiwać, mam do warszawskiego klubu sentyment, bo to właśnie tam dostałem wielką szansę. Tam zaistniałem w piłce jako trener, to praktycznie był mój debiut. Jestem wdzięczny, ale teraz jako trener Lecha chce wygrać każdy mecz z tą Legią. To moja praca, ale też obowiązek wobec tych wszystkich kibiców, którzy kochają Lecha. Wiem ile ten mecz dla nich znaczy, jak bardzo się identyfikują z nami i jak przeżywają to spotkanie. Tu w Poznaniu jest strasznie wielkie wsparcie dla Lecha, ludzie są bardzo zaangażowani. To warto przypominać - gramy dla tych kibiców, którym tak bardzo na Lechu zależy. To, że wcześniej byłem trenerem Legii, w żaden sposób temu nie przeczy. Doświadczenie z tego czasu jest bezcenne.

- Teraz przyda się przeciwko Legii?

- To normalna rzecz w moim zawodzie. To gdzie grałeś, gdzie trenowałeś, to wszystko się liczy. Oczywiście, że czerpię doświadczenia z pracy w Legii, choćby w rozegraniu blisko 40 spotkań do grudnia. Już to przerabiałem, więc teraz byłem lepiej przygotowany, na pewno było mi łatwiej.

- Jak pan motywuje piłkarzy przed sobotą?

- Wierz mi, że nie trzeba ich motywować przed takim meczem. Każdy wie jaki to mecz, tu nikt nie patrzy w tabelę. W każdym spotkaniu u siebie jesteśmy faworytem, nawet jeśli pół drużyny mamy w łóżkach. Ci co zagrają, mają to spotkanie wygrać. Skoro udało nam się w Warszawie, to dlaczego nie u siebie?

- Jakie atuty ma Legia?

- To drużyna bardzo bramkostrzelna. Potrafią zastąpić akurat mniej skutecznego ostatnio Nikolića, bo są zawodnicy, którzy biorą to na siebie. Legia to jednak także drużyna, która w każdym meczu pozwala stworzyć rywalom kilka sytuacji bramkowych. Różnie się je wykorzystuje, my postaramy się to zrobić dobrze. Wiemy, że jesteśmy w stanie kreować zagrożenie w meczu z Legią, o to akurat jestem spokojny. Mimo naszych problemów, strzelamy gole i nie przez przypadek wydobyliśmy się z kłopotów. Często tych bramek nie ma dużo, ale wystarczy. W sumie to dość kuriozalne, że gdy jeszcze był z nami Hamalainen, strzelaliśmy, choć dość opornie, a kiedy go zabrakło, wciąż strzelamy i to może nawet lepiej.

- Siła kolektywu?

- Jest świadomość tego, że każdy może tą brameczkę dołożyć, pomóc drużynie. Każdy może coś dać od siebie ekstra i tak się dzieje. Mamy zawodników, którzy strzelają, radzimy sobie. Mieliśmy wpadkę z Podbeskidziem, ale wierzę, że jesteśmy już na dobrej drodze.

- Jakiego meczu mamy się spodziewać?

- Myślę, że otwartego. Oni tu na pewno nie przyjadą się bronić, my też chcemy grać w piłkę. Potrafimy to robić, co pokazaliśmy już w meczu z Cracovią. Teraz myślę, że będzie podobny obraz gry, będą zmiany sytuacji, zwroty akcji, będzie się działo.

- Będą trenerskie szachy?

- Na pewno analizujemy grę Legii, oni robią to samo. Przed meczem w Warszawie zrobiliśmy to dobrze, przecież wtedy Nikolić był nie do zatrzymania, a z nami miał może jedną sytuację i nic nie strzelił. Mamy bardzo dobrych analityków i korzystamy z ich pomocy. Szkoda tylko, że ja wciąż nie wiem, kto będzie mógł zagrać i nasz plan realizować. Trochę niemoc mnie ogarnia, bo nie mam na to wpływu, ale też nie będę tego wyolbrzymiać. Gramy w urodziny naszego klubu, wypada wygrać. Swoją drogą w taki dzień, prezenty też będą mile widziane.

Najnowsze