Jerzy Piekarzewski

i

Autor: Eastnews Jerzy Piekarzewski

Jerzy Piekarzewski o sprzedaży Polonii: Wojciechowski zabił moje dziecko WYWIAD

2012-07-19 4:00

Jerzy Piekarzewski (78 l.), honorowy prezes Polonii Warszawa, człowiek, który poświęcił temu klubowi całe życie, nie może się pogodzić z tym, że "Czarne Koszule" mają zniknąć. - Nie zniszczyli nas Niemcy i Sowieci, udało się to dopiero grupie Polaków - mówi z rozpaczą w głosie.

"Super Express": - Poświęcił pan Polonii niemal całe swoje życie, więc decyzja prezesa Wojciechowskiego musi być dla pana wielkim ciosem...

Jerzy Piekarzewski: - To jedna z najgorszych informacji, jakie usłyszałem w życiu. Wojciechowski zabił moje dziecko. Bo Polonia była dla mnie właśnie jak dziecko. W trakcie wojny Niemcy zamordowali mi 27-letnią wtedy matkę i siostrę, która miała tylko 21 dni. Całą miłość przelałem wtedy na Polonię. Od kilkudziesięciu lat robiłem wszystko, co mogłem dla tego klubu. Nie mam nic, nawet swojego mieszkania, bo wszystko oddałem Polonii. I teraz słyszę, że mój klub został zabity. I to za marne pięć milionów.

- No właśnie, cena nie okazała się zbyt wygórowana. Michał Listkiewicz mówił nam, że i on, i pan szukaliście kupca, który zostawiłby klub w Warszawie...

- Gdybym tylko wiedział, że chodzi o pięć milionów... Boże, ja myślałem, że on chce dużo więcej. Pięć milionów to by się pewnie załatwiło. Ale skąd mogłem wiedzieć, skoro pan Wojciechowski nie odbierał ode mnie telefonów? Tak traktując Polonię, pokazał, że nic się dla niego nie liczy. Trzeba nie mieć Boga w sercu, żeby się tak zachować. Przecież na tym stadionie ginęli w trakcie wojny Polacy, kibice Polonii. 100 lat tradycji... Pamiętam, jak za komuny brałem kartki na mięso i robiłem kanapki piłkarzom. A moja żona zupę gotowała zawodnikom, żeby nie chodzili głodni. Tyle obrazów mam teraz przed oczami. Czuję to, co napisałem w moim liście otwartym: nie dali nam rady Niemcy, nie dali Sowieci, Polonię wykończyła dopiero grupa Polaków.

- Co dalej? Pewnie już pan działa...

- Dopiero teraz, gdy Polonia tonie, zobaczyłem, ile miłości jest wciąż do tego klubu. Dzwonią do mnie dniami i nocami, spać nie dają. Z Polski, z Nowego Jorku. A jak w autobusie linii 190 jechałem teraz, to podeszły matka z córką i ze łzami w oczach mówiły: "Prezesie kochany, niech pan coś zrobi". Staram się, już działamy, ale nawet w IV lidze nie będzie łatwo wystartować, bo przecież inne kluby muszą się zgodzić. Ale coś zrobić trzeba. Przecież nie wejdę na Pałac Kultury i nie rzucę się stamtąd, bo i tak nic by to nie dało.

Jerzy Piekarzewski

Urodzony 5.02.1934 w Warszawie

Od 1945 roku związany z Polonią na dobre i na złe. Od 27 stycznia 1999 roku pierwszy i jedyny formalnie wyróżniony tytułem honorowy prezes Polonii

Najnowsze