"Super Express": - Jak się panu podoba Ekstraklasa bez Józefa Wojciechowskiego?
Józef Wojciechowski: - Wcale mi się nie podoba! Legia osiągnęła niezły pułap, ale w najważniejszych meczach o Ligę Mistrzów zawiodła. Brakuje spektakularnych wydarzeń, spotkań, o których będzie się mówiło długo po ich zakończeniu. Słaby Lech, chimeryczny Śląsk, nie ma kto tej Legii przycisnąć. Trochę odrodziła się Wisła, ale też tylko w skali krajowej. Na razie w Ekstraklasie nie ma się czym podniecać. Jak wrócę, będzie ciekawiej (śmiech).
Przeczytaj również: UEFA ukarała finansowo Śląsk Wrocław. Klub zapłaci za kibiców
- Czyli przymierza się pan do kolejnej inwestycji w futbol?
- Może. Ale jeszcze nie teraz.
- Legia była jednak o krok od awansu do Champions League.
- Mam wrażenie, że trener Jan Urban nie wycisnął z zawodników wszystkiego, wyszedł jego brak doświadczenia. To trener krajowego formatu. Podobnie zresztą jak Waldek Fornalik.
O TYM SIĘ MÓWI: Leo Messi buduje dom - mamy projekt!
- Pamiętam, że zaraz po nominacji Fornalika mówił pan, że on nie nadaje się na to stanowisko...
- Waldek to fajny, inteligentny człowiek, ale nie ma charyzmy, by rządzić najlepszymi piłkarzami w Polsce. Szczęsny czy trójka z Borussii na co dzień trenują z fachowcami ze światowego topu. Przyjeżdżają na zgrupowanie reprezentacji i kieruje nimi szkoleniowiec, który nawet w polskiej lidze tak naprawdę nic nie osiągnął. I ma być dla nich autorytetem?! Jak mają go słuchać, jak on ma egzekwować polecenia?
- To kto za Fornalika?
- Dobry, a co za tym idzie i drogi trener z europejskiej czołówki. Prezes PZPN to światowiec i nie wierzę, że nie widzi, że w Polsce nie ma dziś takiego szkoleniowca. W kraju, gdzie budowane są autostrady "wschód - zachód", muszą się znaleźć środki na zatrudnienie utytułowanego fachowca. Gdy w grę wchodzi narażana na szwank duma narodowa, nie można żałować pieniędzy!
- Śledzi pan występy Polonii w IV lidze?
- Niespecjalnie. Wiem, że na mecze przychodzi sporo ludzi, ale wciąż pamiętam, jak "podziękowano" mi za to wszystko, co dla Polonii zrobiłem.
- A Ireneusz Król z panem się rozliczył?
- Wysłaliśmy mu nasze roszczenia i jest cisza. Wiem, że wciąż jest też winien pieniądze piłkarzom. Niedawno dzwonił do mnie Tomek Jodłowiec i mówił, że nie może wyegzekwować od Króla dwóch zaległych pensji. Ale w biznesie tak bywa. Jedna chybiona inwestycja i traci się wszystko. Staram się tego człowieka zrozumieć.